ROZPACZ NA FILIPINACH. SZEF ARMII ZAWIEDZIONY, PREZYDENT POCIESZA

Redakcja, Reuters / rappler.com

2015-05-03

W niedzielne popołudnie miejscowego czasu całe Filipiny wstrzymały oddech. Po walce stulecia, do której dostęp miało 98% mieszkańców kraju, słychać było płacz i głośną krytykę decyzji sędziów. Rodacy Manny'ego Pacquiao (57-6-2, 38 KO) nie mogą się pogodzić, że ich idol przegrał z Floydem Mayweatherem Jr (48-0, 26 KO).

Pojedynek w odległym Las Vegas pokazywano na żywo m.in. w kinach, barach, na parkingach i w koszarach. Zdaniem wielu Filipińczyków "Pacman" został oszukany. - To domowa decyzja, Manny powinien był wygrać. Mayweather tylko uciekał, a Manny ciągle miał go na linach. Pacquiao nie zawiódł Filipin, dał z siebie wszystko - mówi Karlo Alexei Nograles, prawodawca z Davao.

Podobne głosy dało się słyszeć w wielu innych miejscach kraju. - Mayweather uciekał i wygrał? - stwierdził jeden z licznych zdziwionych kibiców oglądających walkę na placu w Cagayan de Oro. - Unikał walki, ludzie na niego buczeli, a amerykańscy sędziowie chronili jego perfekcyjny rekord - wtórował mu inny.

Głos zabrał nawet szef filipińskiej armii, generał Gregorio Catapang. - Uważam, że ta decyzja nie była sprawiedliwa. Tak jak powiedział Manny, wydawało się, że prowadził na punkty. Obaj byli ostrożni, ale Manny był bardziej agresywny. Trafiał Floyda - powiedział.

Wśród lamentu i apeli o natychmiastowy rewanż pobrzmiewała też z rzadka zgoda na decyzję arbitrów. - Jestem smutny, ale trezeba to zaakceptować. Manny pozostanie moim idolem, przegrał dzisiaj z lepszym, bardzo mądrym bokserem - ocenił Isidro Santos, ochroniarz w centrum handlowym. Również Jefferson Soriano, burmistrz Tuguegarao, był pełen zrozumienia. - I tak jesteśmy dumni z Manny'ego. Musimy zaakceptować fakt, że jest oceniany przez tych, którzy znają się na boksie - oznajmił.

Prezydent Filipin Benigno Aquino nie opowiedział się po żadnej ze strony, podkreślił za to, że Pacquiao nadal jest bohaterem i inspiracją dla milionów rodaków i obywateli innych państw. - On walczył o szacunek, nie o punkty. Podbił serca kibiców na całym świecie - stwierdził w jego imieniu rzecznik Edwin Lacierda.