MAYWEATHER WYPUNKTOWAŁ PACQUIAO!

Redakcja, Informacja własna

2015-05-03

Na tę walkę bokserski świat czekał latami. W końcu nadeszła ta chwila. W konfrontacji dwóch legend na ringu w MGM Grand w Las Vegas Floyd Mayweather Jr (48-0, 26 KO) okazał się sprytniejszy od Manny'ego Pacquiao (57-6-2, 38 KO), wygrywając na wszystkich kartach sędziowskich. Tym samym zunifikował trzeci pas mistrzowski wagi półśredniej!

Obaj zaczęli ostrożnie, ale to Mayweather trafił w pierwszej rundzie bezpośrednim prawym krzyżowym. Na tym etapie było jeszcze dużo badania i wyczekiwania na ruch drugiej strony. W drugiej odsłonie Filipińczyk ruszył odważniej do ofensywy, lecz Amerykanin pięknie tańczył na nogach i pozostawał dla niego nieuchwytny, samemu dwa raz kontrują swoim prawym. A gdy dał się zagonić do narożnika, sprytnie klinczował, nie dając rozwinąć oponentowi skrzydeł.

"Pac-Man" lepiej rozpoczął trzecie starcie. Lewa ręka chybiała, za to przednia zaczęła lepiej pracować. Floyd dla odmiany lepiej finiszował, wciągając rywala na swoją prawą rękę.

Pacquiao nie mógł się wstrzelić, aż nareszcie w połowie czwartej rundy trafił lewym sierpem. Natychmiast poszedł za ciosem i zasypał Floyda lawiną kolejnych uderzeń, ten jednak spokojnie zebrał wszystko na gardę. Podrażniony "Piękniś" po przerwie przejął inicjatywę, bo choć dalej się cofał, to wyprzedzał z aktywnej defensywy każdy ruch rywala.

Do tego momentu atakował teoretycznie Manny, lecz czynił to z rezerwą, obawiając się mocnej kontry. Wszystko zmieniło się w szóstym starciu, kiedy ruszył pełną parą do przodu. Początkowo jego akcje pruły powietrze, ale w drugiej połowie tego odcinka zepchnął Mayweathera na liny. Floydowi aż dostało się w przerwie od ojca w narożniku. Kolejne trzy minuty były nieco spokojniejsze, za to przednia ręka Manny'ego zaczęła kąsać równie aktywnie jak lewy prosty Floyda. - Musisz spychać go na liny - radził Filipińczykowi Freddie Roach, ale ósma runda znów była bardzo równa, z lepszym początkiem Pacquiao i udaną końcówką Mayweathera. W dziewiątej wątpliwości nie było - Floyd pojedynczymi strzałami kilka razy skarcił nacierającego trochę chaotycznie Pacquiao. W kolejne odsłonie powtórka z rozrywki. Teoretycznie cały czas w ataku pozostawał Manny, jednak nie był w stanie ustawić sobie ruchliwego na nogach Amerykanina. W jedenastej odsłonie lider rankingu P4P wciąż ogrywał wielkiego przeciwnika. Przepuszczał jego ataki, ciosami prostymi utrzymywał go w bezpiecznej odległości od siebie. Ostatnie trzy minuty przetańczył, puszczając Manny'ego w liny i broniąc przy okazji wypracowanej wcześniej przewagi. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść 118:110 i dwukrotnie 116:112.