KONCERTOWY ŁOMACZENKO WCIĄŻ NA TRONIE WBO

Redakcja, Informacja własna

2015-05-03

Przekaz telewizyjny gali z Las Vegas rozpoczął występ genialnego Wasyla Łomaczenki (4-1, 2 KO), który nie miał najmniejszych problemów z odprawieniem oficjalnego pretendenta z ramienia federacji WBO, Gamaliera Rodrigueza (25-3-3, 17 KO).

Pierwsze minuty były jeszcze w miarę równe. Co prawda challenger nie mógł dosięgnąć głowy Ukraińca, ale szukał miejsca na jego korpusie. Oczywiście Łomaczenko miał wszystko pod kontrolą, a już w trzeciej rundzie rozpoczął swój koncert, trafiając raz za razem w różnych płaszczyznach, zmieniając co chwilę swoje położenie. W połowie czwartej odsłony na głowę Portorykańczyka spadła seria pięciu ciosów. Wasyl gnębił przeciwnika, różnicował siłę uderzeń, a biedny Rodriguez nie wiedział, skąd nadleci kolejna bomba i z jaką siłą rażenia. Prawie równo z gongiem został jeszcze "poczęstowany" lewym podbródkiem i aż ręce same składały się do oklasków.

Łomaczenko fantastycznie pracował nogami. Zachodził rywala w prawo i karcił zdezorientowanego krótkim sierpem bądź hakiem po dole. Pretendent dostał w piątej rundzie ostrzeżenie za ciosy poniżej pasa, a koncert Wasyla trwał w najlepsze. W siódmym starciu potężny lewy hak w okolice wątroby wyraźnie naruszył Rodrigueza. Opuścił nieco ręce, by chronić to miejsce, lecz w zamian zarobił kilka bomb na głowę. Kiedy więc znów je podniósł, Wasyl poprawił lewym na dół i mieliśmy pierwszy nokdaun. Portorykańczyka z opresji wyratował gong. Po przerwie obijany pretendent w akcie desperacji znów mocno uderzył poniżej pasa, za co dostał już drugie ostrzeżenie. W końcówce tej odsłony był już praktycznie chodzącym workiem treningowym dla rozluźnionego Wasyla.

Łomaczenko dziewiątą rundę rozpoczął lewym podbródkowym, poprawił natychmiast prawym sierpem i Rodriguez znów był liczony. Wydawało się, że da radę powstać, ale był bezradny wobec geniuszu przeciwnika i dał się wyliczyć. Tym samym Ukrainiec po raz drugi obronił tytuł mistrza świata wagi piórkowej według federacji WBO.