JAMES DeGALE: LUBIĘ BYĆ POD PRESJĄ

Wojciech Czuba, Boxing News

2015-04-21

Już 23 maja utalentowany James DeGale (20-1, 14 KO) zamierza przejść do historii i jako pierwszy brytyjski złoty medalista olimpijski spróbuje wywalczyć mistrzostwo świata zawodowców. Na drodze 29-letniego londyńczyka stanie jednak wymagający przeciwnik w postaci starszego o dwa lata Andre Dirrella (24-1, 16 KO). Ta ciekawie się zapowiadająca angielsko-amerykańska bitwa, której stawką będzie wakujący pas IBF dywizji super średniej, odbędzie się w Bostonie na tamtejszej Agganis Arena.

Dla walczącego z odwrotnej pozycji "Matrixa" z Michigan starcie z DeGale'em będzie drugą próbą wywalczenia światowego tytułu. Pierwsze podejście w październiku 2009 roku było niezbyt udane i Dirrell uległ niejednogłośnie na punkty niezwyciężonemu wówczas rodakowi Jamesa, Carlowi Frochowi (33-2, 24 KO). Od tamtej jednak pory Andre stoczył sześć zwycięskich walk i na pewno jego apetyt na mistrzowski pas jest znowu ogromny.

Oczywiście to samo można powiedzieć o triumfatorze igrzysk w Pekinie w 2008 roku. Mańkut z dzielnicy Harlesden już od dawna wyciska z siebie na sali treningowej siódme poty, aby w dniu walki być w optymalnej formie. Co ciekawe jego trener, ceniony na Wyspach Brytyjskich Jim McDonnell w obawie przed przetrenowaniem swojego podopiecznego zalecił mu ostatnio zrobić tydzień przerwy od boksu.

- Miałem tydzień urlopu i czuję się dzięki temu rewelacyjnie i świeżo. Już od ośmiu tygodni Jim McDonnell zmusza mnie do maksymalnego wysiłku na sali treningowej, dlatego zalecił mi, abym przez tydzień odpoczął, nie myślał o boksie, nie biegał, nie trenował. Prawdę powiedziawszy bardzo potrzebowałem tego i teraz czuję się fantastycznie - opowiada DeGale.

- Nadchodzi mój czas i zamierzam zdobyć ten mistrzowski pas IBF. Wyprawa na teren rywala wcale mnie nie martwi, ja to nawet lubię. Jako amator podróżowałem po całym świecie i zawsze wracałem do domu z medalami, czego przykładem były chociażby igrzyska. Dlatego lubię, gdy jestem pod presją i trochę zdenerwowany. To wtedy walczę najlepiej i jestem najbardziej zmotywowany – zapewnia noszący przydomek "Chunky" zawodnik.