SZPILKA: WŁODARCZYK TO KOŁEK, BRAKŁO ISKRY ŻEBYŚMY SIĘ POBILI

Redakcja, WP.TV

2015-03-08

Od jakiegoś czasu dało się słyszeć pewne mniej przychylne słowa i małe uszczypliwości pomiędzy Arturem Szpilką (17-1, 12 KO) a Krzysztofem Włodarczykiem (49-3-1, 35 KO), ale w rozmowie z Michałem Bugno popularny "Szpila" mimo wszystko zaskoczył bardzo ostrą opinią o swoim starszym koledze z grupy, byłym dwukrotnym mistrzu świata kategorii cruiser.

- Kolega to za dużo powiedziane, bo ja za nim nigdy nie przepadałem. Po prostu go tolerowałem. Po paru rzeczach, jakie w ostatnim czasie się wydarzyły, mam go głęboko gdzieś - zaczął pięściarz z Wieliczki.

Artur nie wierzy również, by "Diablo" udał się majowy rewanż z Grigorijem Drozdem (39-1, 27 KO), który pozbawił go pasa WBC pod koniec września ubiegłego roku.

- Życzę mu wygranej, bo to przecież Polak, jednak nie widzę tego osobiście, żeby z nim wygrał. Włodarczyk to jest "kołek". Jeśli trafia się ktoś lepszy od niego na nogach, to jego cały boks po prostu nie istnieje. Zwala winę na swoją sytuację w domu i daj mu Boże, by wszystko się mu tam ułożyło, ale jeśli dojdzie do naszej walki, to z chęcią załatwię pewne sprawy między nami. Kibice tego nie wiedzą, ale między nami na obozach brakowało tylko iskry żebyśmy się pobili. Trener jednak zawsze był przy tych sytuacjach i troszkę to stopował. Konfrontacji nie było, bo gdyby do takiej doszło, to od razu zostałby zdzielony i on dobrze o tym wie. To było bardziej takie gadanie. On niestety żyje w takim świecie, gdzie wydaje mu się, że wszystko jest troszeczkę inaczej - kontynuował Szpilka. Zapytany o ewentualne szanse Włodarczyka w wadze ciężkiej, odparł - Uderzenie ma mocne, lecz jest to tylko jeden lewy sierpowy. Nie ma warunków do wagi ciężkiej, choć na pewno może wygrać z kilkoma niezłymi zawodnikami. Większe szanse miałby w kategorii cruiser, ale jeśli naprawdę chce spróbować się w ciężkiej, to zapraszam do tańca.

Szpilka nie wyklucza również pojedynku z Mariuszem Wachem (29-1, 16 KO), ale obaj się kumplują i do takiej konfrontacji podchodzi już mniej entuzjastycznie.

- To byłoby takie ostateczne udowodnienie kibicom w Polsce, kto tak naprawdę jest numerem jeden w wadze ciężkiej w naszym kraju. Mam inne plany, lecz jeśli kasa będzie się zgadzać, to czemu nie.