CUNNINGHAM: NIE PATRZĘ NA GŁAZKOWA, TYLKO NA SWOJE ATUTY

Redakcja, Informacja prasowa

2015-03-05

- Cieszę się, że po czternastu latach w końcu mogę walczyć na antenie stacji HBO - mówił wczoraj Steve Cunningham (28-6, 13 KO) na specjalnym treningu medialnym dla prasy przed przyszłotygodniową walką z Wiaczesławem Głazkowem (19-0-1, 12 KO) w eliminatorze do pasa federacji IBF wagi ciężkiej.

- Ukrainiec męczył się trochę z Malikiem Scottem i Derriciem Rossym, mającymi podobny styl. Nie martwię się więc za bardzo, bo po prostu muszę tylko zrobić to, co robię zawsze. Wyjdę po zwycięstwo, będę chciał mu skopać tyłek. Każda walka jest teoretycznie najważniejszą w karierze, lecz dzięki zwycięstwu w tym pojedynku dostanę walkę o mistrzostwo świata. W rzeczywistości więc te starcie naprawdę jest najważniejsze w mojej karierze. I chcę wykorzystać tę szansę. Nie patrzę na mocne strony przeciwnika, a jedynie koncentruję się na sobie i własnych atutach - kontynuował były dwukrotny mistrz świata kategorii cruiser.

Amerykanin ewentualnym zwycięstwem zapewni sobie spotkanie ze swoim krajanem z Filadelfii, Bryantem Jenningsem (19-0, 10 KO), bądź broniącym pasów IBF/WBO/WBA Władimirem Kliczko (63-3, 53 KO), który jest jego niezłym kumplem z czasów sparingów w austriackiej miejscowości Going. Dlatego "USS" przekonuje, że jest mu obojętne z kim będzie musiał się spotkać potem.

- Ja po prostu muszę wyjść i zrobić swoje. Jesteśmy po dobrych sparingach i mogę walczyć z rywalem ważącym 95 kg, ale również 115 kg. Praktycznie od kiedy boksuję, zawsze jestem skazywany na porażkę. Najważniejsze, by zachować wiarę we własne umiejętności. Jeśli ciężko pracujesz, kochasz to co robisz i ufasz sobie samemu, nikt i nic nie jest w stanie cię powstrzymać. Chciałbym zmierzyć się z Kliczką, bo to on jest prawdziwym numerem jeden. Dwukrotnie byłem na jego obozie i mamy między sobą dobre relacje. Ciągle gadaliśmy i mam dla faceta wiele szacunku - dodał Cunningham.