PROJEKT MONEY: FLOYD MAYWEATHER SKOŃCZYŁ 38 LAT

Leszek Dudek, Opracowanie autorskie

2015-02-24

Historia oceni, czy Floyd Mayweather (47-0, 26 KO) to rzeczywiście najlepszy pięściarz wszech czasów. Nie ma za to wątpliwości, że jest dziś najlepiej zarabiającym sportowcem świata i najlepszym biznesmenem wśród bokserów - 2 maja w MGM Grand w Las Vegas po raz trzeci w ciągu ośmiu lat ustanowi finansowy rekord. Przy okazji będzie miał okazję udowodnić swą wyższość nad jedynym godnym rywalem Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO). Jeżeli wygra, podzieleni eksperci i kibice pozostaną bez wyboru - wszyscy będą musieli uznać "Moneya" za numer jeden naszej ery.

Serwis specjalny: FLOYD MAYWEATHER

Jaka jest różnica między ucieczką (cechuje tchórza) a boksowaniem (cechuje Amerykanina)? To znajomość języka angielskiego i brzmienie nazwiska. Erislandy Lara i Guillermo Rigondeaux już zawsze będą „kubańskimi nudziarzami”, ale Mayweather może sobie uciekać przed szarżującym Maidaną jak Struś Pędziwiatr przed Kojotem, prawie nie zadając przy tym ciosów (dwunasta runda), a i tak dziennikarze nazwą go „królem defensywy” i będą przekonywać, że udzielił rywalowi lekcji boksu. Jestem skłonny się z tym zgodzić, ale pod jednym warunkiem – traktujmy wszystkich równo. Jak to jest, że kiedy Lara ośmiesza w ten sposób Canelo Alvareza, to zdaniem ignorantów zza wielkiej wody oddaje wygraną bez walki?

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego właśnie Floyd Mayweather od tylu lat znajduje się na piedestale jako król P4P i PPV? Powodów jest kilka:

1. Jest Amerykaninem i w dodatku symbolem sukcesu czarnego człowieka. Każdy raper choć raz wspominał o nim w swoim kawałku. Każdy samozwańczy gangster z biednej dzielnicy robi sobie fotki z ostatnimi dolarami i oznacza je na Instagramie jako #TMT #MoneyMay. Tego potencjału marketingowego nie dostrzegł nawet stary Żyd Bob Arum, który chętnie położyłby kasę na szmalu, jaki zaczął generować jego dawny pupilek od 2007 roku.  Kto mógł przypuszczać, że rasa Floyda stanie za swym idolem jak niegdyś Latynosi za Duranem i Chavezem, a obecnie Filipińczycy za Pacquiao? Na szczęście wierzył w siebie sam Mayweather, który później ewoluował jako człowiek i z doskonałym wyczuciem wprowadził do boksu kult pieniądza w nieznanej wcześniej formie. Może się to komuś nie podobać, ale dziś tak się tworzy legendę w Stanach. Kulturowo Polaków dzieli przepaść od Amerykanów. Oby tak zostało…

2. Floyd jest najważniejszym klientem wszechmogącego Ala Haymona, najpotężniejszego człowieka w boksie zawodowym. To materiał na osobny tekst, ale ktoś już na pewno go popełnił.

3. Jest wreszcie genialnym bokserem, który w dodatku dba o swe ciało przez cały rok, a w ringu nie przyjmuje zbyt wielu ciosów, co przedłuża jego sportową długowieczność. Inni bogowie (Pernell Whitaker, Sugar Ray Leonard, Muhammad Ali i nawet Roy Jones) stosunkowo szybko zestarzeli się po trzydziestce. Floyd zanotował oznaki wyraźnego spadku formy dopiero w 2014 roku, w wieku 37 lat.

4. Money jest do szaleństwa zakochany w sobie, swym perfekcyjnym bilansie walk i wizerunku ekscentrycznego artysty-bogacza. Napędza go kasa i ustanawianie rekordów. Pod tym względem podobny jest chyba tylko Bernard Hopkins, który jednak dawno temu poznał smak porażki i przez to obca jest mu obsesja na punkcie zera w rekordzie, a jego zboczenie przeszło na udowadnianie światu, że sędziwy (sportowo) człowiek wciąż może. Ja tam wolę B-Hopa, ale jestem staromodny, a biznes to biznes, królem marketingu jest Floyd.

5. Mayweather walczy z odpowiednimi rywalami w odpowiednim czasie. Wszyscy najlepsi zawodnicy w jego rekordzie byli wyraźnie „past prime” (Oscar, Shane, Cotto, Marquez, Gatti), gdy wychodzili z nim do ringu. Można z tego grona wyłączyć tylko ograniczonego technicznie Hattona i nieopierzonego, mocno odwodnionego Canelo, który najlepsze ma dopiero przed sobą. Moim zdaniem właśnie dlatego Manny Pacquiao dostaje swą szansę dopiero teraz. Floyd nie przemyślał tylko jednego – że sam też nieco się już zestarzał i może nie mieć nad Filipińczykiem aż tak wielkiej przewagi.

Dziś Floyd Mayweather skończył 38 lat. Jeśli 2 maja bezdyskusyjnie wygra z Mannym Pacquiao, zostanie mu już tylko jedna walka w superkontrakcie z Showtime. Tam nazwisko rywala nie będzie ważne, bo organizatorzy zareklamują widowisko jako „This Is The End” albo coś w tym stylu i dadzą mu Khana lub Garcię. Zapewne król P4P i PPV wróci potem po skalp numer 50. To też łatwo się sprzeda.



Czytaj więcej na prywatnym blogu autora: leszekdudek.pl