MAYWEATHER-PACQUIAO. BOKSERSKI JACKPOT W MIEŚCIE GRZECHU

Tomasz Ikert, Opracowanie autorskie

2015-02-21

Najdłuższa opera mydlana w dziejach sportu nazywanego przez wielu "sweet science" dobiegła końca. Lata oczekiwań, miesiące negocjacji, tygodnie przygotowań zostaną zwieńczone minutami na ringu w najsłynniejszej hali na świecie MGM Grand Garden Arena w Mieście Świateł – Las Vegas. 2 maja dla przeciętnego człowieka będzie tylko kolejną sobotą, zaś dla wszystkich fanów szermierki na pięści stanie się obiecaną nagrodą. Tego dnia staną naprzeciw siebie dwaj najlepsi pięściarze bez podziału na kategorie wagowe. Starcie Floyda Mayweathera Jr (47-0, 26 KO) z Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO) to bez wątpienia bokserski jackpot, a taki można otrzymać tylko w Światowej Stolicy Rozrywki.

Wielu twierdziło, że tylko pojedynkiem z Filipińczykiem "Money" Mayweather może utrzymać swoją dominację w kontrolowaniu najlepszej majowej daty i sprzedaży pakietów Pay-Per-View. Nie ma co do tego wątpliwości. Parę lat temu walka May-Pac obchodziła bardziej kibiców niż samych zawodników, lecz w obecnych czasach, po pokonaniu przez wyżej wymienionych wszystkich atrakcyjnych przeciwników ze swojej wagi i sąsiednich, okazuje się, że ci dwaj zaciekli rywale muszą podać sobie ręce na zgodę. Czasy się zmieniły, dzisiaj Money potrzebuje Filipińczyka tak samo jak "Pacman" potrzebuje króla P4P. Rosnąca pozycja Alvareza i brak atrakcyjnych rywali, a tym samym słaba sprzedaż przyłączy PPV, niejako wymusiły najbardziej dochodowy pojedynek w historii. Czy będzie również największą walką w dziejach? Odpowiedź poznamy już wkrótce.

Oprócz śmierci i podatków, jednej rzeczy możemy być pewni - pojedynek Mayweather - Pacquiao przebije wszystkie możliwe rekordy. Spotkanie dwóch zawodników, którzy podczas swojej kariery zarobili łącznie ponad 750 milionów dolarów, wygeneruje największy przychód w historii. Po odliczeniu wszelkich kosztów związanych z promocją i opłaceniem całego wydarzenia, pozostanie jeszcze wielki kawał tortu do podziału. Dużą część odkroją sobie sami pięściarze, dla których będą to bez wątpienia największe wypłaty w ich karierze.

W tej wszechobecnej euforii niepokoi mnie jedna myśl – czy pojedynek nie okaże się odzwierciedleniem znanego przysłowia "Z wielkiej chmury mały deszcz", tak jak miało to miejsce w przypadku The One: Mayweather - Canelo? Miejmy nadzieję, że tak nie będzie. 2 maja w Stolicy Drugich Szans będzie miało miejsce historyczne wydarzenie. Pojedynek, który już zapisał się złotymi zgłoskami w bokserskiej historii. Pozostaje nam tylko czekać. Panie i panowie, najlepsze dopiero przed nami.