NIEOSIĄGALNY GOŁOWKIN?

Łukasz Famulski, Opracowanie własne

2015-02-20

Niewiele czasu pozostało do trzynastej obrony mistrzostwa świata w wykonaniu Gienadija Gołowkina (31-0, 28 KO) - biorąc pod uwagę wcześniejsze tytuły WBA Regular i Interim, z jak najbardziej zasługującym na status pretendenta Martinem Murrayem (29-1-1, 12 KO). Jednak w ostatnim tygodniu gdy zadawałem komuś pytanie na kogo stawia, nie spotkałem nikogo, kto postawiłby na Anglika. I to oczywiście nie dziwi, bo każda inna odpowiedź trącałaby dyletanctwem. Niemniej jednak wielu wychodzi z założenia, że tutaj nie ma w ogóle o co pytać. Trzeba pamiętać, że "GGG" to mimo wszystko nie jest maszyna i nie wyobrażam sobie, by w końcu nie poległ. To nie musi być teraz, to nie musi być nawet w tym roku, ale w końcu ktoś powinien go zatrzymać. Zwłaszcza, że pojawiają się informacje o tym, iż może w końcu skrzyżować rękawice z kimś z topu kategorii wyżej. I nie chodzi tutaj o szukanie na siłę kogoś, kto mógłby pokonać Kazacha. Warto dostrzec pewien fenomen jego i Kliczki, który każe ocenić ich pojedynki jedynie w takim kontekście, czy rywal w ogóle będzie im stanie czymkolwiek zagrozić. Dlatego przechodząc teraz do samego Murraya trzeba zauważyć, że w swojej ostatniej walce, którą co ciekawe oglądał z widowni Gołowkin i już wtedy było raczej wiadome, że panowie się spotkają, nie wypadł zbyt dobrze. Tamta walka pokazała, że Anglikowi z taką postawą z Gołowkinem będzie bardzo ciężko. Szukając jednak plusów, na pewno wcześniejsze pojedynki, głównie te z Martinezem, gdzie do szczęścia nie zabrakło wiele, czy kontrowersyjny remis ze Sturmem sprzed nieco ponad trzech lat, gdzie już wówczas Martin powinien zostać mistrzem świata, pokazały, że jest w tej najściślejszej czołówce. Jego atutem jest ładne boksowanie lewą ręką, częste omijanie schematu lewy-prawy i kilka innych elementów jakie sprawiają, iż stać go na wybicie się ponad przeciętną. Kiedyś zapytany kto jest najlepszy w jego wadze, odpowiedział - Ja, tylko muszę to udowodnić.

Pojawiła się szansa jak żadna inna. Miał bardzo długi i podobno wyczerpujący obóz przygotowawczy, także z tego względu, że ciężka była dla niego rozłąka z rodziną. Teraz przyjdzie czas na pokazanie efektów swojej ciężkiej pracy. Murray jak na Anglika przystało nie powinien się łatwo poddać, dlatego po cichu liczę na to, że pobije rekord należący do Kassima Oumy jeśli chodzi o "wspólnie spędzony czas" na ringu z "GGG", który wynosi 9 pełnych rund oraz jedną minutę i 57 sekund dziesiątego starcia.

O samym Gołowkinie nie trzeba wiele mówić. Wiadomo, że zawsze jest świetnie przygotowany, nigdy nikogo nie zlekceważył. Jego obozy w Big Bear są już tak samo charakterystyczne jak obozy Kliczki w Going (tutaj kolejne podobieństwo). Gołowkin to mały facet z naturalna siłą. Kliczko na swoją popularność pracował dość długo, natomiast Gołowkin - jak zauważył jeden z zagranicznych portali, w ekspresowym tempie stał się jedną z największych gwiazd boksu, jednakowo cenioną w Stanach i Europie.

Przechodząc do samej sobotniej walki, to nie wolno zapominać, że jest to stracie o mistrzostwo świata i stawiać sprawy w ten sposób, że jest Gołowkin i inni. Stara prawda sportu mówi, że jak się ma głowę, sprawne dwie ręce i nogi, to wszystko się może zdarzyć. Czy Murraya stać na wszystko? Moim zdaniem nie, ale na pewno na wiele...