KLICZKO O KARIERZE W USA, BRIGGSIE, WILDERZE I JENNINGSIE

Mateusz Kłodecki, Boxingscene

2015-02-06

Po siedmiu latach przerwy Władimir Kliczko (63-3, 53 KO), mistrz świata wagi ciężkiej WBA, IBF, WBO i IBO, wreszcie stoczy walkę w USA. Nic więc dziwnego, że po pierwszej konferencji promującej jego kwietniową walkę, amerykańscy reporterzy postanowili skorzystać z okazji i zadać mistrzowi kilka pytań.

Kliczko, zapytany o to, jaki wpływ na jego boks będzie miała świadomość bycia ojcem stwierdził, że sam się nad tym zastanawiał, zwrócił się więc do swojego starszego brata, ojca trójki dzieci. Ten zapewnił go, że kiedy urodziło mu się pierwsze z nich, siła jego ciosu wzrosła. Władimir dodatkowo zapewnił dziennikarzy, że motywacji na pewno mu nie zabraknie.

Jeśli chodzi zaś o miejsce stoczenia pojedynku, mistrz stwierdził tylko: - I’m back! – Później wspominał swoją pierwszą walkę na amerykańskiej ziemi, 15 lat temu w MSG, podczas gali Lewis vs Grant, oraz emocje, które wzbudzało w nim obserwowanie Lennoxa.

Następnie Kliczko w charakterystyczny dla siebie sposób zaczął chwalić swojego najbliższego przeciwnika, Bryanta Jenningsa (19-0, 10 KO).

- To Rocky Balboa! Jest z Filadelfii, jego historia jest podobna. Późno zaczął trenować, jest w czołówce wśród pretendentów, po sposobie bycia widzę, że jest zdeterminowany i ma wolę walki. Dlatego wierzę, że walka będzie ekscytująca.

Spytany o to, czego spodziewa się w ringu, Dr Stalowy Młot stwierdził - Myślę, że w przeciwieństwie do Ibragimowa, który był moim ostatnim przeciwnikiem na amerykańskich ringach, Jennings nie będzie uciekał. Wyjdzie po zwycięstwo, będzie niósł go doping jego kibiców. Tak jak mój ostatni przeciwnik, Pulew. Mogę go nie lubić, ale na pewno szanuję go za to, że wyszedł do ringu po to, żeby walczyć, a nie uciekać, jak David Haye czy Ibragimow.

Dziennikarze chcieli też dowiedzieć się, dlaczego Ukrainiec powraca do Nowego Jorku.

- Minęło już siedem lat od kiedy, jak to mówicie tutaj w Stanach, waga ciężka umiera. A tak naprawdę ona wcale nie umierała! Na walki moje i mojego brata przychodziły setki tysięcy kibiców, zapełnialiśmy stadiony, sprzedawaliśmy PPV, oglądalność w telewizji była wysoka. Dla mnie to było naprawdę ekscytujące siedem lat. Jednak żyjemy w świecie, w którym musimy spełniać również wymagania publiczności, a publiczność chce, żebym walczył w USA na HBO. Dlatego wróciłem. Jako mistrz świata chcę walczyć na całym świecie, jak Muhammad Ali. Te podróże odróżniają mistrzów pięściarstwa od mistrzów innych sportów. Nie wiem, czy będę kontynuował karierę w USA, ciężko jest planować coś w boksie.  

Wreszcie jeden z reporterów zadał pytanie, które od wielu lat zadają sobie wszyscy fani pięściarstwa. Czy dominacja braci Kliczko doprowadziła do sytuacji, w której nie ma groźnych pretendentów?

- Patrzymy na to z innej perspektywy. Może nasi przeciwnicy wydają się słabi, a walki jednostronne, ale uwierzcie mi, nie jest tak. Daję z siebie sto procent. Ci pięściarze w przeszłości mogliby bardzo wiele znaczyć, to ja nie dawałem im poczuć się pewnie. Znam tę grę bardzo dobrze. Emmanuel Steward mówił: „musisz być cierpliwy. Ludzie mogą narzekać na twój styl, na przeciwników, ale bądź cierpliwy, a wielkie walki przyjdą”. Czy ktoś da dobrą walkę, czy nie – tego dowiemy się dopiero po pojedynku. Tak było z Pulewem, który dał dobrą walkę, tak było z Haye'em, który z kolei narobił dużo szumu, a potem... Ale jeszcze nie kończę kariery, wielkie walki jeszcze nadejdą. Ludzie ciągle zastanawiają się, gdzie jest szczyt możliwości. Zawsze wydaje się, że może być lepiej, ale może to już to? Kiedy miałem 32 lata sądziłem, że lepiej być nie może, ale później poprawiała się moja wytrzymałość, balans, umiejętności. Doświadczenie rosło. Nawet, co mnie zaskakuje, szybkość!

Następnie mistrz odniósł się do swoich porażek sprzed lat. Stwierdził, że bardzo go one wzmocniły i wiele z nich wyciągnął.

- Wielu spisało mnie wtedy na straty. A teraz jestem dominatorem. Nie myślę jednak o rekordach Joe Louisa czy Larry’ego Holmesa. Idę ich śladem, jednak nie porównuję się do nich, to legendy. Ja tylko dobrze się bawię i mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej. Ale niczego nie obiecuję!  

Nie mogły nie paść pytania o Shannona Briggsa (57-6-1, 50 KO).

- Już to kiedyś powiedziałem, ale teraz powtórzę: musimy uratować Shannona Briggsa przed Shannonem Briggsem. Rozumiem, że umie się promować, robi to w głupkowaty, ale skuteczny sposób. Jednak on tak dobrze się w tym czuje, że za bardzo oderwał się od rzeczywistości. To już nie jest śmieszne, to jest groźne dla niego. Musimy go chronić przed nim samym.

Amerykanie chcieli również poznać opinię Władimira o nowym mistrzu, Deontay Wilderze (33-0, 32 KO).

WŁADIMIR KLICZKO: SERWIS SPECJALNY

- Miałem nadzieję, że to on wygra walkę. Trochę szkoda, że mistrzowskiej walki nie wygrał przez nokaut, to by było coś. Ale z drugiej strony pokazał, że umie przeboksować dwanaście rund. Znam go bardzo dobrze, był moim sparingpartnerem przed walką z Wachem. Spędziliśmy więc razem trochę czasu w ringu. Jestem jego fanem. Dokonał czegoś, co nie udało się mnie. Jest mistrzem z jednym z najwyższych współczynników nokautów w historii. To ważne szczególnie dla fanów, a zwłaszcza tu, w USA. Myślę, że to też będzie jeden z czynników sprawiających, że do walki między nami będzie musiało dojść. To logiczne. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Myślę, że fani będą chcieli naszej walki. Walka z Jenningsem może być do tego przygrywką. Wilder też potrzebuje jeszcze jednej walki przed unifikacją. A ja potrzebuję przeciwników. Więc walka z Wilderem powinna się odbyć.

Walka Kliczko vs Jennings odbędzie się w Madison Square Garden 25 kwietnia.