STIVERNE OPUŚCIŁ SZPITAL. 'MOGŁEM NAWET UMRZEĆ'

Redakcja, ESPN

2015-01-20

Były już mistrz WBC w wadze ciężkiej Bermane Stiverne (24-2-1, 21 KO) został w poniedziałek wypisany ze szpitala, do którego trafił zaraz po porażce z Deontayem Wilderem (33-0, 32 KO), i spotkał się w Las Vegas z mediami. - To na pewno nie jest mój koniec - zapewnił wszystkich.

Kanadyjczyk został zarejestrowany w klinice z poważnym odwodnieniem organizmu - efektem, jak przyznał jego trener Don House, zaniedbań podczas obozu przygotowawczego.

- Dopóki lekarze mi tego nie powiedzieli, nie miałem pojęcia, jak poważna jest sprawa. Mogłem nawet umrzeć. Cieszę się, że tutaj jestem, że mogę chodzić i mówić. Dziękuję za to Bogu. Teraz liczy się dla mnie tylko to: zdrowie - stwierdził 36-latek.

O samej walce z Wilderem Stiverne nie miał do powiedzenia nic, czego nie powiedział już wcześniej. - Nie mogłem robić tego, co chciałem. Gratuluję Wilderowi, zaliczył dobry występ. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Na razie potrzebuję odpoczynku. Kilka tygodni, może miesiąc i znowu będę sobą - powiedział.

Szkoleniowiec Kanadyjczyka zdradził tymczasem, że pod koniec mającego jednostronny przebieg pojedynku myślał nawet nad poddaniem swojego zawodnika. - Już około trzeciej czy czwartej rundy zauważyłem, że coś jest nie tak. W okolicach dziesiątej rozważałem przerwanie walki, ale Bermane chciał walczyć. Nie zobaczyliście prawdziwego Stiverne'a, tylko jego 10, może 15 procent - oznajmił.