ROACH: MARQUEZ CHCE UNIKNĄĆ NOKAUTU

Gregory Stangrit, allboxing.ru

2015-01-02

Szanse na piąty pojedynek Manny'ego Pacquiao (57-5-2, 38 KO) z odwiecznym rywalem Juanem Manuelem Marquezem (56-7-1, 40 KO) maleją z dnia na dzień. "Dinamita" od początku mówił, że nie interesuje go taka walka, a teraz zmaga się dodatkowo z urazem kolana i możemy już nigdy nie zobaczyć go w ringu. Freddie Roach jak zwykle ma swoją teorię. - Nie chce znów z nami walczyć. To sprytny sposób, by uniknąć nokautu - mówi słynny trener.

- On jest bardzo zadowolony z tego, jak zakończyła się ostatnia walka. My chcielibyśmy zmierzyć się jeszcze raz i wyjaśnić kilka spraw, ale on nie chce nawet zasiąść do rozmów i negocjować. Uważam, że to z jego strony sprytne. Nie chce dać się znokautować. Nie mówię, że miał szczęście, bo przecież zadał tamten cios w odpowiednim momencie. Taki jest boks - mówi Roach.

Zobacz też: MARQUEZ ZAKOŃCZY KARIERĘ?

Młodszym fanom przypominamy, jak wyglądała słynna saga. Pierwsza walka Pacquiao-Marquez (2004 r.) zakończyła się kontrowersyjnym remisem. Na samym początku Marquez trzy razy lądował na deskach i wydawało się, że Pacquiao zdemoluje go w huraganowy sposób, ale meksykański weteran wrócił do gry i odrobił straty w drugiej części potyczki. Po dwunastu starciach każdy z sędziów punktował inaczej (115:110, 113:113, 110:115). Zaważył błąd jednego z arbitrów, który policzył Filipińczykowi tylko dwa nokdauny, przez co na jego karcie wyszedł remis.

W rewanżu (2008 r.) znów było gorąco - i to od samego początku. Najpierw Marquez zranił Pacquiao znakomitym podbródkowym, ale w trzeciej odsłonie Manny oddał z nawiązką i "Dinamita" ciężko runął na deski. Wstał i był gotowy do dalszej walki, a ta nikogo nie zawiodła. Dwustronny ostrzał trwał do samego końca, tylko w dziesiątej rundzie istniało zagrożenie, że Marquez przegra przed czasem. Po ostatnim gongu sędziowie znów nie byli jednogłośni (112:115, 115:112, 114:113). O wygranej Pacquiao zadecydował pojedynczy nokdaun.

Dopełnienie trylogii (2011 r.) przyniosło najmniej emocji. Tym razem Pacquiao był murowanym faworytem, ale stoczył najgorszą walkę od lat. W wielu starciach był bezradny, a niepasujący mu Marquez momentami udzielał mistrzowi świata WBO technicznej lekcji boksu. W końcówce Manny wziął się do odrabiania strat, a pewny zwycięstwa Meksykanin nieco odpuścił. Kosztowało go to srogo - przegrał dwa do remisu (113:115, 114:114, 112:116), ale zdania kibiców były podzielone.

Zobacz też: MARQUEZ: MAYWEATHER WYGRAŁBY Z PACQUIAO

Czwarta walka (2012 r.) nie zawiodła nikogo. Obydwaj zapowiadali wygraną przez nokaut i żaden nie rzucał słów na wiatr. Zmotywowany Pacquiao znów rozpoczął znakomicie - jego bezpośredni lewy prosty dochodził celu i Manny wygrał dwa pierwsze starcia, w trzecim został jednak trafiony potężnym prawym sierpowym i po raz pierwszy padł na deski po ciosie Marqueza. Chwilę później "Dinamita" poprawił, ale tym razem Pacquiao ustał. W czwartej odsłonie "Pacman" był jeszcze nieco ostrożny, ale w piątej powrócił do stylu z początku pojedynku i znów trafiał swym firmowym lewym. Po jednym z nich Marquez musiał się ratować podparciem i w nokdaunach wyszedł remis.

Meksykanin odpowiedział błyskawicznie - jego potężny kontrujący prawy wstrząsnął Mannym, ale ten nic sobie z tego nie zrobił i poszedł ostro do przodu, by po chwili trafić kapitalnym prawym sierpowym, który złamał nos "Dinamity". Tym razem Marquez był poważnie zraniony i Pacquiao próbował wykończyć robotę. Bezskutecznie. W szóstej rundzie przewaga Filipińczyka rosła i wydawało się, że wkrótce może zakończyć walkę. Rozbity Juan Manuel pozostał jednak groźny na końca. Udało mu się wciągnąć "Pacmana" do narożnika, gdzie trafił nacierającego przeciwnika idealną kontrą na szczękę - Manny nie podnosił się bardzo długo...

Cień na zwycięstwo "Dinamity" rzuca podejrzenie o stosowanie dopingu. Głos w tej sprawie zabrał m.in. twórca laboratorium Balco Victor Conte, który dopatrzył się nienaturalnych, charakterystycznych dla sportowców z podniesionym poziomem testosteronu zmian naskórnych na ciele Marquezea. Wtórował komentator HBO Max Kellerman, który poruszył kwestię dużej poprawy szybkości i siły ciosu u bardzo zaawansowanego wiekowo zawodnika. Obecność znanego dystrybutora trudnych do wykrycia środków antydopingowych Angela "Memo" Hernandeza Heredii w obozie Marqueza również nie wygląda dobrze, ale trzymajmy się faktów - Juan Manuel nigdy nie został złapany na gorącym uczynku. Wystarczy jednak zaznaczyć, że po tamtej porażce obóz Pacquiao przekonał się do wyrywkowych testów, którym poddawany jest obecnie Manny i wszyscy jego przeciwnicy.