ROK 2014 DLA POLSKICH BOKSERÓW - KTO NA PLUS

Łukasz Famulski, Opracowanie własne

2014-12-24

To był bardzo trudny i – mówiąc brutalnie, ale jak najbardziej zasadnie – bardzo słaby rok polskiego boksu zawodowego. I choć łatwiej na pewno wymienić tych, którzy w tym roku byli na tarczy, to warto zwrócić uwagę na tych, z którymi można wiązać pewne nadzieje, gdyż dostarczyli publiczności bokserskiej kilku miłych chwil. Są też tacy, których ciężko ocenić, bo mieli zarówno wzloty i upadki, jak np. Masternak czy Sołdra.

1. Maciej Sulęcki (19-0, 4 KO)
Z pewnością czeka już na czwartą edycję Polsat Boxing Night, bo nikomu tak jak jemu nie służy ta impreza, ale w tej chwili nie widać dla Maćka w jego kategorii godnego rywala. Efektowny nokaut nad pięściarzem z europejskiej czołówki wagi średniej, jakim jeszcze niedawno był Grzegorz Proksa, sprawił, że ten rok należał do niego. Miło by było zobaczyć go w najbliższym roku z jakimś znanym rywalem.
2. Andrzej Fonfara (26-3, 15 KO)
Jeden z dwóch pięściarzy w tym zestawieniu, który w tym roku przegrał, ale za to jedyny, który walczył o mistrzostwo świata i to z człowiekiem, którego lewa ręka sieje ogólny postrach. Ten niepozorny chłopak z Białobrzegów, na którego mało kto stawiał, dotrwał do ostatniego gongu, co więcej – rzucił Stevensona w dziesiątej rundzie na deski, a zdjęcia leżącego Supermana obiegły największe portale bokserskie na świecie. I choć jakiś tam niedosyt pozostaje, że było tak blisko sensacji, to nie ma wątpliwości, że jak nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, przyjdą jeszcze walki o wielką stawkę.
3. Patryk Szymański (12-0, 7 KO)
Miejsce to dla niego może trochę na wyrost, bo rywale nie byli z najwyższej półki, jednak u pięściarza pochodzącego z Konina widać spory postęp, który trzeba docenić. Przede wszystkim zaczął wygrywać przed czasem i choć ciężko powiedzieć, jaka będzie jego waga docelowa, to na tym naszym bezrybiu jakieś tam nadzieje można z nim wiązać.
4. Michał Cieślak (7-0, 3 KO)
Nie ma nawet dziesięciu walk, a mimo to wzbudza duże zainteresowanie i na forach rzadko kiedy pod jego adresem można przeczytać niepochlebne komentarze. Upokorzył Binkowskiego i to był punkt zwrotny – w przyszłym roku mierzy wyżej. W takim razie czekamy…
5. Artur Szpilka (17-1, 12 KO)
Są takie lekcje pokory w sporcie, które dużo zabierają, ale ta, którą dostał Szpilka na początku roku, wiele go nauczyła i zaowocowała w walce z Adamkiem. To spowodowało, że rok kończy z tarczą, nie tracąc pozycji na świecie.
6. Michał Syrowatka (11-0, 3 KO)
Od chwili, gdy tylko przeszedł na zawodowstwo, dało się słyszeć, że to duży talent, ale nie zawsze to potwierdzał. W tym roku trochę się zmienił, przede wszystkim wzmocnił się fizycznie i przestał, mówiąc kolokwialnie, niepotrzebnie biegać po ringu. Szybki nokaut nad Michałem Chudeckim bezwzględnie wymaga tego, żeby go docenić, niemniej jednak wciąż dużym znakiem zapytania jest to, jak Syrowatka wyglądałby kondycyjnie od ósmej rundy.
7. Krzysztof Głowacki (23-0, 15 KO)
W tym roku miał tylko dwie walki i tak naprawdę tylko jedną, o której warto wspomnieć, ale mimo że przez długi czas pozostawał w cieniu, to póki co chyba właśnie jego sytuacja jest na tę chwilę najbardziej stabilna ze wszystkich cruiserów i Głowacki wie, co go czeka.
8. Kamil Łaszczyk (19-0, 7 KO)
Jak mało komu wypada mu życzyć na nowy rok zdrowia. Miejsce w dziesiątce zapewniła mu pierwsza połowa roku. W lutym zdał trudny test z byłym pretendentem do mistrzostwa – Danielem Diazem, potem była też przyzwoita walka z Eronenem w Polsce i w sumie to wszystko, bo o dwóch ostatnich walkach wypada powiedzieć tylko tyle, że były. Ale to wciąż pięściarz z papierami na coś więcej niż obijanie europejskich średniaków.
9. Mariusz Wach (29-1, 16 KO)
Jeśli szukać pozytywów w tym roku, to na pewno powrót Wacha jest czymś takim. Pytanie jednak, co dalej, bo, nie wypominając wieku, trzeba zauważyć, że nie ma wiele czasu na to, by jeszcze raz stanąć przed mistrzowską szansą, na razie cieszmy się tym, co jest.
10. Łukasz Maciec (22-2-1, 5 KO)
Pokonał etatowego sparingpartnera Floyda Mayweathera Juniora, Lanardo Tynera i mimo że werdykt w tej walce był mocno naciągany i Polak niekoniecznie powinien tę walkę wygrać, to prawda jest taka, że wynik idzie w świat, a to już ustawia z kolei Maćca w dobrym świetle. Dużym plusem było też pewne zwycięstwo na Żeromińskim. Czy stać go na pokonanie kogoś więcej niż Tyner? Wolałbym to pozostawić bez odpowiedzi.