ROK 2014 DLA POLSKICH BOKSERÓW - KTO NA MINUS

Łukasz Famulski, Informacja własna

2014-12-24

Kończy się rok 2014. Pora więc na plebiscyty i podsumowania. Przedstawiamy Wam więc dziesięciu Polaków, którzy mijający sezon mogą uznać naszym zdaniem za zmarnowany.

Pierwsze nazwiska na tej liście nie budzą wątpliwości, że powinny się tam znaleźć. Przykre jest jednak to, że był to rok mało ważnych zwycięstw i bardzo ważnych, żeby nie powiedzieć spektakularnych porażek. Część z tych pięściarzy też już pewnie jest blisko schyłku kariery.

1. Tomasz Adamek (49-4, 29 KO)
Przegrał dwa razy w ciągu roku, a w moim odczuciu nawet trzy, bo tą trzecią porażką była taka mała porażka wizerunkowa (ale to lepiej pozostawić komu innemu do oceny). Choć nie było wielkich klęsk, trzeba pamiętać, jaką pozycję wyjściową miał Adamek. Patrząc na to, jak prezentował się w walce ze Szpilką, wypada mieć nadzieję, że Adamek nie będzie szukał "grosza" i odcinał kuponów od sławy, ale odejdzie z podniesionym czołem.
2. Paweł Głażewski  (23-3, 5 KO)
W ubiegłym roku również był pod kreską, ale wtedy można było mieć nadzieję, że to wypadek przy pracy, tym razem dużo trudniej będzie wrócić do gry. Już walka z Maciejem Miszkiniem pokazała, że to na pewno nie jest jego "prime". A to, co wydarzyło się w walce z Braehmerem, usłyszało już tyle komentarzy, że równie dobrze Głażewski mógłby być w tym niechlubnym zestawieniu numerem jeden. Powrót na polskie gale może być teraz z kilku powodów dla niego trudny.
3. Grzegorz Proksa (29-4, 21 KO)
Przed walką z Sulęckim, mimo że sam traktował go poważnie, można było odnieść wrażenie, że innym próbował pokazać, że Sulęcki jest niepoważny, i jak się okazało źle na tym wyszedł. To była jego pierwsza walka w Polsce, ale nie można nie pamiętać tych wszystkich walk na Wyspach Brytyjskich czy tych z początku kariery w Stanach. Walka z Sulęckim była jego pierwszym pojedynkiem w Polsce i pewnie dlatego ta porażka będzie go bolała bardziej niż każda z trzech wcześniejszych, bo będzie pewnie najbardziej zapamiętana.
4. Krzysztof Włodarczyk (49-3-1, 35 KO)
Były mistrz świata! To nie brzmi najlepiej, jeśli mówimy o kimś, kto posiadał ten pas cztery lata. Martwi też styl, w jakim go stracił, ale pokazuje jednocześnie, że słuchanie w kółko, że lewy sierpowy załatwi robotę w każdej walce, jest niepoważne, podobnie jak pytania w stylu, czy jest już przygotowana ta jedyna akcja kończąca walkę. Może wreszcie Włodarczyk zacznie się rozpędzać szybciej, gdyż walka to 36 minut, a nie jedna akcja. Rewanż z Drozdem jest na horyzoncie i miejmy nadzieję, że powiedzenie "historia lubi się powtarzać" nie znajdzie swojego odzwierciedlenia.
5. Paweł Kołodziej (33-1, 18 KO)
W ubiegłym roku nie przegrał, ale również umieściłem go na liście tych, którzy zmarnowali rok, gdyż było widać, że w jego boksie nie było nic, co mogłoby się podobać. Nie lubię porównań do pękniętego balonu, ale w przypadku Kołodzieja jest ono na miejscu. Przykry na pewno jest związany z tym huk, czyli brutalny nokaut.
6. Dawid Kostecki (39-2, 25 KO)
Nowy image, nowy (bardziej międzynarodowy) pseudonim, dużo szumu i… klapa. Bardzo efektownie wyglądało wejście Kosteckiego na ring podczas Polsat Boxing Night, do tego stopnia, że niektórzy obawiali się, czy Andrzej Sołdra będzie w stanie zejść z ringu o własnych siłach, a tymczasem Kostecki przegrał i póki co milczy.
7. Przemysław Majewski (21-3, 13 KO)
Znalazł się w tym zestawieniu, ponieważ swoją ostatnią walkę, czyli ekspresową porażkę z Curtisem Stevensem zaliczył na początku tego roku. Nie miał jednak problemu z szybkim podjęciem decyzji – bez żalu odwiesił rękawice na kołku. Dziękujemy za to co było wcześniej!
8. Michał Chudecki (10-1-1, 3 KO)
Wrócił ze Stanów, chciał powojować w Europie, podpisał kontrakt z Babilon Promotion, dał świetną walkę z Lorą, ostro przygotowywał się na Syrowatkę i… tutaj postawmy kropkę.
9. Krzysztof Zimnoch (17-0-1, 11 KO)
Kontuzja wyeliminowała go na dłużej, niż można się było tego spodziewać. Ponieważ ten roku spędził bez treningów bokserskich, to nie można nazwać tego roku inaczej niż stracony.
10. Robert Świerzbiński (14-4, 3 KO)
Nigdy nie był materiałem na mistrza, ale przez pewien czas był koniem pociągowym grupy Dariusza Snarskiego. W walce z Eubankiem Juniorem, mimo porażki pokazał, że jest bardzo ambitny. Jednak porażka z solidnym Patrickiem Mendym pokazała coś jeszcze – że jest pięściarzem wymęczonym i chyba koniec jego kariery jest bliski.