MUHAMMAD ALI, LARRY HOLMES I KRYZYS WAGI CIĘŻKIEJ

Ernest Lach, Opracowanie autorskie

2014-12-10

Malkontentom, którzy nieustannie narzekają, że dzisiejsza waga ciężka jest nieatrakcyjna, a bracia Kliczkowie są nudni i w innych czasach nie byliby mistrzami świata, a w każdym razie nie mieliby łatwo, warto przypomnieć kilka istotnych faktów z historii wagi ciężkiej.

W 1978 roku mistrzem organizacji WBC został Ken Norton, który już w pierwszej obronie po niespełna trzech miesiącach panowania utracił tytuł, przegrywając na punkty po znakomitej walce ze wschodzącą gwiazdą wagi ciężkiej, Larrym Holmesem. (Swoją drogą, ciekawe, dlaczego nie zarządzono wakatu po tym, jak Leon Spinks został pozbawiony tytułu za odmowę walki z Nortonem, a walkę Holmes-Norton nie uznano pojedynkiem o pas, tylko przyznano ten pas bez walki Nortonowi?).

Tymczasem tytuł federacji WBA po wycofaniu się Muhammada Alego przeszedł w ręce Amerykanina Johna Tate’a, który wywalczył go po pokonaniu pięściarza z RPA, Gerrie’ego Coetzeego. Od tej pory rozpoczął się nie tylko rozłam w wadze ciężkiej, ale dodatkowo w organizacji WBA nastąpiła prawdziwa roszada, gdyż mistrzowie zmieniali się niemal tak często jak robotnicy w zakładzie pracy w systemie trzyzmianowym.

Podczas gdy Holmesa uważa się nie od dziś za pięściarza wielkiego kalibru i niekwestiowanego championa, który w różnych ankietach na największych bokserów wszechwag raczej zawsze  plasuje się w pierwszej dziesiątce, kolejni mistrzowie organizacji WBA nie zapisali się niczym szczególnym w historii boksu, ba, można zaryzykować twierdzenie, że w innej sytuacji być może żaden z nich nie zostałby championem, w każdym razie nie wszyscy. Po wspomnianym Johnie Tate byli nimi kolejno: Mike Weaver, Michael Dokes, Gerrie Coetzee, Greg Page, Tony Tubbs, Tim Witherspoon i James Smith, czyli bokserzy, którzy w zasadzie umiejętnościami raczej nie przewyższali dzisiejszych przeciwników braci Kliczków, przynajmniej niektórzy z nich.

Larry Holmes natomiast nie tylko nie zdołał zaprowadzić porządku i zunifikować tytułów, ale sam przyczynił się do kolejnego rozłamu. Po zwycięstwie bowiem nad Marvisem Frazierem w listopadzie 1983 roku został pozbawiony pasa WBC za to, że zamiast walczyć z Gregiem Page’em, za przeciwnika wybrał syna "Smokin' Joe". Wskutek tego mistrzami WBC zostali kolejno: Witherspoon, Pinklon Thomas i Trevor Berbick. W pomoc pozbawionemu tytułu Holmesowi przyszła nowo powstała federacja IBF, która wyznaczyła go do walki ze wspomnianym wyżej Smithem. Starzejący się mistrz wygrał, ale długo nie nacieszył się pasem (choć w ciągu dziesięciu miesięcy zdążył go obronić aż trzykrotnie!) i niedługo potem oddał go w ręce Michaela Spinksa, po którym championem został z kolei Tony Tucker. W końcu wszystkie trzy tytuły zunifikował Mike Tyson, przywracając należną im rangę. Jak łatwo więc obliczyć w ciągu dziewięciu lat było aż kilkunastu mistrzów różnych organizacji, co wydaje się wprost niewiarygodne.

Max Kellerman powiedział ostatnio, że waga ciężka dobra była tylko w latach 70. i 90., kiedy walczyło w niej kilku bardzo dobrych pięściarzy. I trudno nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Warto więc o tym pamiętać, zanim po raz kolejny zaczniemy narzekać na dzisiejszą wagę ciężką, która wcale nie jest taka słaba jak nam się wydaje, a w każdym razie nie słabsza niż była kiedyś  - po odejściu Muhammada Alego, a przed panowaniem Mike’a Tysona.

Opracowanie własne: Ernest Lach