JANIK PRZED CZASEM, JEDNAK BEZ FAJERWERKÓW

Redakcja, Informacja własna

2014-12-06

W głównej walce wieczoru w Wieliczce Łukasz Janik (28-2, 15 KO) pokonał przed czasem Franco Raula Sancheza (18-11-2, 9 KO), choć na pewno nie zachwycił.

Początek nie zapowiadał żadnych emocji. pięściarz z Jeleniej Góry całkowicie kontrolował poczynania w ringu na tle strasznie chaotycznego przeciwnika. Dystansował dużo niższego Argentyńczyka długim lewy, a w drugiej rundzie dołożył do tego prawy krzyżowy oraz lewy sierp. Gdy wydawało się, że nokaut jest kwestią czasu, 40 sekund przed końcem trzeciej odsłony Sanchez trafił prawym sierpowym w okolice skroni i niespodziewanie Janik "zatańczył". Argentyńczyk doskoczył, władował przez gardę jeszcze kilka prawych i sensacja wisiała w powietrzu. W końcu zabrzmiał gong na przerwę, a Łukasz dostał straszną burę w narożniku od Fiodora Łapina - zresztą jak najbardziej zasłużoną.

Jeszcze przez pół czwartego starcia Janik jakby odczuwał tamte ciosy, ale potem znów powrócił do swojego boksu i przeważał nad egzotycznym gościem. Sanchez w szóstej rundzie dostał ostrzeżenie za klinczowanie.

Łukasz w końcu przerwał swoje męczarnie ze zdecydowanie słabszym technicznie rywalem na początku siódmego starcia, gdy uderzył mocnym prawym pod lewy łokieć. Sanchez przyklęknął i dał się wyliczyć do dziesięciu.

- Prawdziwa męczarnia, to po prostu nie był mój dzień - powiedział tuż po ogłoszeniu werdyktu tryumfator.