Wczoraj minął dokładnie rok od momentu, gdy Aleksander Ustinow (29-1, 21 KO) wypunktował wysoko sławnego Davida Tuę. To miało rozhulać jego karierę, ale długo pozostawał nieaktywny. Teraz jednak wiemy dlaczego.
Jak się okazuje olbrzym z Białorusi czekał na wygaśnięcie kontraktu ze stajnią K2 by związać się umową z Władimirem Hriunowem. Wszystko po to, by doprowadzić do walki ze swoim jeszcze do niedawna pracodawcą - Władimirem Kliczko (63-3, 53 KO).
Jeszcze kilkanaście tygodni temu Ustinow miał skrzyżować rękawice z Tysonem Fury. Ten jednak wycofał się z tej konfrontacji na kilkanaście godzin przed planowanym wyjściem do ringu. Poza tym Aleksander był trochę zapomniany.
- W mojej opinii podpisanie kontraktu z Ustinowem jakiś czas temu przez grupę K2 było tylko zabezpieczeniem, by nie spotkać się z nim w ringu - stwierdził Hriunow.
Ponad dwumetrowy i ważący w granicach 135 kilogramów Białorusin ma wrócić między liny 11 grudnia. Na chwilę obecną nie wiadomo kto mógłby być jego rywalem.
- Teraz, gdy grupa K2 nie ma już kontraktu z Aleksandrem i kontroli nad nim, pojedynek z Kliczką jest możliwy - dodał rosyjski promotor.