40 LAT TEMU - 'THE RUMBLE IN THE JUNGLE'

Tomasz Ratajczak, Opracowanie własne

2014-10-30

Dokładnie 40 lat temu, 30 października 1974 roku na stadionie w stolicy Konga-Zairu Kinszasie doszło do jednej z najsłynniejszych walk w historii zawodowego boksu. Mistrz świata wagi ciężkiej George Foreman stanął do trzeciej obrony pasów WBA i WBC przeciwko byłemu dwukrotnemu czempionowi Muhammadowi Alemu. Ich starcie, które zapisało się w annałach boksu jako "The Rumble in the Jungle", było pierwszą wielką imprezą organizowaną przez ekscentrycznego promotora Dona Kinga, wcześniej gangstera z Cleveland, od paru lat z impetem rozwijającego działalność w bokserskim biznesie.

- Byłem dobry, lecz Ali uczynił mnie wielkim - powiedział wiele lat po tej walce King. Udało mu się nakłonić groteskowego dyktatora Zairu Mobutu Sese Seko, do wyłożenia astronomicznej jak na tamte czasy kwoty 10 milionów dolarów na sfinansowanie walki Foremana z Alim. Termin ustalono na 25 września 1974 roku, obaj pięściarze przylecieli do Zairu już latem, aby przystosować się do afrykańskiego klimatu. Niestety na skutek kontuzji odniesionej przez Foremana podczas sparingu krótko przed walką, jej termin został przesunięty o ponad miesiąc. To jeszcze bardziej podsyciło apetyty kibiców na całym świecie i uczyniło starcie w Kinszasie jednym z największych wydarzeń sportowych tamtej epoki, które wywarło również ogromny wpływ na kulturę, będąc opisywanym w literaturze (słynna książka „The Fight” Normana Mailera, dwukrotnego laureata nagrody Pulitzera) oraz przedstawianym w dziełach filmu i innych dziedzin sztuki. Symboliczny sens tego wydarzenia był dla wszystkich czytelny i świadomie wykorzystywany w jego promocji – oto po raz pierwszy w historii walka o mistrzostwo świata wszechwag, toczona między dwoma czarnoskórymi pięściarzami i organizowana przez czarnoskórego promotora, miała odbyć się w sercu Czarnego Lądu. Na plakatach pojawiło się wymowne hasło wymyślone przez Dona Kinga: „From Slaveship to Championship”, któremu towarzyszyły wizerunki pięściarzy oraz niewolników w tle, skutych kajdanami.

Dokumentalny film poświęcony tej legendarnej walce "When we were kings", nakręcony w 1996 roku, został nagrodzony Oscarem, a podczas ceremonii wręczania statuetki doszło do wzruszającej sceny, gdy choremu na Parkinsona Alemu pomagał wejść na scenę jego dawny rywal i współbohater filmu George Foreman. Wtedy role się odwróciły - po walce w Kinszasie to Ali był opromieniony wielkim triumfem, natomiast ponad 20 lat później schorowany mistrz wspierał się na ramieniu pokonanego przez siebie Foremana, który przeżywał swoje chwile chwały, gdy po znokautowaniu Michaela Moorera został najstarszym w historii mistrzem świata wszechwag.

Jednak owego pamiętnego dnia 1974 roku na ringu w Kinszasie to Muhammad Ali przeżywał chwile swojej największej chwały. Podbił serca Kongijczyków deklarując, że jego przodkowie zostali wywiezieni jako niewolnicy właśnie z Zairu. Wszędzie gdzie się pojawiał towarzyszyły mu okrzyki w miejscowym języku - "Ali bomaye!". Faworytem jednak nie był. Sądzono, że 32-letni były mistrz nie sprosta młodszemu o 7 lat i silnemu jak tur czempionowi, który większość walk wygrywał przez nokaut w pierwszych rundach. Fraziera i Nortona, którzy pokonali Alego, a w rewanżowych pojedynkach ulegli mu zaledwie na punkty, "Big George" dosłownie zmiótł z ringu. Jednak Ali tej niszczycielskiej sile przeciwstawił swój bokserski geniusz, wykorzystując taktykę, którą określił jako "rope-a-dope". Zauważył, że ring został po partacku przygotowany przez organizatorów, nie mających doświadczenia w tego typu przedsięwzięciach. Podłoga była szorstka i mało sprężysta, utrudniała swobodny taniec wokół rywala i trzymanie go na dystans, co Ali często wykorzystywał w swoich walkach. Za to liny były wykonane z kiepskiego materiału, który rozciągał się w parnym afrykańskim powietrzu, w dodatku zostały źle naciągnięte w narożnikach. Ali opierał się o nie i bujał jak na dziecięcej huśtawce, unikając w ten sposób wielu straszliwych uderzeń Foremana, a resztę starał się przyjmować na gardę. Sprawdziły się słowa Alego, które wypowiedział przed walką: - George bije mocno, wiem o tym. Ale siła ciosu nic nie znaczy, jeśli nie możesz trafić w cel. Imponował także niemal nadludzką odpornością, gdyż wiele z tych ciosów doszło jednak celu. Przyjmował je wszakże bez zmrużenia oka i drwił z przeciwnika w swoim stylu, zadając jednocześnie celne kontry. Do 8 rundy prowadził u wszystkich sędziów na punkty. A Foreman był u kresu sił po nieskutecznym bombardowaniu, które urządził pretendentowi. W ósmym starciu już słaniał się na nogach i ciężko oddychał. Ali wyprowadził kombinację kilku ciosów zakończoną potężnym prawym, którym posłał mistrza na deski i zakończył walkę. Publiczność oszalała z radości, a nad stadionem w Kinszasie otworzyło się niebo i rozpętała się tropikalna ulewa. Warto zauważyć, że był to wczesny ranek, gdyż walka zaczęła się o świcie, ze względu na dostosowanie do czasu transmisji telewizyjnej w USA. Była to także pierwsza zawodowa walka bokserska pokazana w polskiej telewizji. Muhammad Ali zapracował na przydomek, który używany już wcześniej, wtedy przyległ do niego na stałe - "The Greatest", pierwszy w historii pięściarz, który po raz trzeci został mistrzem świata, w dodatku pokonując w wielkim stylu faworyzowanego rywala. Stał się najsłynniejszym sportowcem w dziejach, a w tamtym czasie prawdopodobnie w ogóle najpopularniejszym człowiekiem na naszej planecie. Siedem lat wcześniej osądzony za odmowę służby w Wietnamie, teraz przyjmował gratulacje w Białym Domu od prezydenta Geralda Forda. A zdobyte pasy WBA i WBC dzierżył jeszcze ponad trzy lata, choć naprawdę wielką walkę stoczył jeszcze tylko jedną, rok po zwycięstwie w Afryce, gdy pokonał Joe Fraziera w Manili, zamykając ich wspaniałą trylogię.