BIG GEORGE - OD DZIECIAKA DO LEGENDY (cz. 1)

Tomasz Ikert, Opracowanie autorskie

2014-10-21

Fantastyczna historia o jednym z największych pięściarzy wszech czasów. Idealna opowieść na film. Pełna zwrotów akcji i zaskakujących momentów. Dzisiaj opowiem Wam, jak legendarny Big George Foreman został mistrzem.

Dzieciństwo

George Foreman urodził się 10 stycznia 1949 roku w małej miejscowości Marshall w stanie Teksas. Po pewnym czasie cała rodzina przeprowadziła się do Houston, aby ułatwić poszukiwanie pracy matce George'a. Kiedy mały-duży George miał pięć lat, od rodziny odszedł ojczym, zostawiając siódemkę dzieci wraz z ich matką. Foreman, jak sam przyznaje, był trudnym dzieckiem. Często włóczył się po ulicach, szukał problemów, mieszkał w opuszczonych domach i bywał na bakier z prawem. Po rzuceniu szkoły nastolatek postanowił dołączyć do Korpusu Pracy, którego reklamę zobaczył w telewizji. Tam nauczył się murarstwa i stolarstwa. Swoją agresję wielki George często wyładowywał podczas bójek. Podczas jednej z nich dostrzegł go Charles "Doc" Broadus - jego pierwszy trener. Widział w potężnie zbudowanym chłopaku ogromny potencjał, jego agresję i naturalną siłę ciosu. Foreman w dzieciństwie trenował football amerykański i judo, lecz Charles namówił go do spróbowania nowej dyscypliny - boksu. Chcąc stracić parę kilogramów i nauczyć się skakać na skakance, George w wieku 16. lat zajął się boksem. To był strzał w dziesiątkę. Choć nikt wtedy nie przypuszczał, że to postanowienie sprawi, że za niespełna osiem lat na ringach zawodowych będzie siał strach i terror - podobnie jak wcześniej Sonny Liston i później "Iron" Mike Tyson.

A zaczęło się od...

Pierwszą walkę George odbył w wieku 17. lat. Foreman przegrał z Maxem Briggsem swój debiut podczas kariery amatorskiej. Później było tylko lepiej. W 1967 roku wygrał turnieje Złotej Rękawicy w stanach Kalifornia i Nevada. Dzięki temu zakwalifikował się do turnieju międzystanowego, lecz w finale poległ na punkty z Clayem Hodgesem. Co ciekawe, Foreman walczył z nim trzykrotnie i nigdy nie znalazł sposobu na wygranie pojedynku - za każdym razem był punktowany. Następny rok okazał się przełomowym w karierze niepokornego chłopaka z Teksasu. W Toledo został Amatorskim Mistrzem Stanów Zjednoczonych wygrywając w finale na punkty z Henrym Crumpem, ponadto przeboksował dwa pięciorundowe pojedynki z Sonnym Listonem - byłym mistrzem świata zawodowców wagi ciężkiej.

- Miał zabójczą prawą rękę. Niczego mu nie brakowało – był kompletnym pięściarzem. Kiedy zabrzmiał gong próbowałem z nim walczyć. Kilka razy rzucił mnie na deski, poczułem jego siłę i zrozumiałem, że jest fantastycznym  bokserem. Miał wspaniałą koordynację i niesamowicie długie ręce. Największe jakie widziałem w życiu – naprawdę świetne warunki na pięściarza wagi ciężkiej – mówił Foreman o Listonie.

Po zakwalifikowaniu się na igrzyska w Meksyku w 1968, Foreman wyruszył po swoje najcenniejsze trofeum w amatorskiej karierze - medal olimpijski. Po latach przyznał, że nie spodziewał się wygranej. Był po prostu szczęśliwy, bo mógł reprezentować swój kraj. W pierwszym pojedynku w Meksyku przyszły dominator trafił na pięciokrotnego mistrza Polski - Lucjana Trelę. Amerykanin wygrał na punkty 4-1 i to był jego jedyny pojedynek, który rozstrzygnął na punkty podczas tego turnieju. George Foreman określił tą walkę jako najtrudniejszą podczas igrzysk, gdyż znacznie mniejszy Trela (172 cm) stawiał dzielny opór Big George'owi (192cm). Następnych rywali z Rumunii, Włoch i Związku Radzieckiego Foreman pokonał przed czasem i został mistrzem olimpijskim. Spełnił swoje marzenie. Po wygranej w finale z Ionasem Chepulise, George chodząc po ringu machał małą amerykańską flagą, co wywołało niemałe poruszenie wśród Afroamerykanów, z powodu ówczesnych debat na temat praw obywatelskich i Wietnamu. Dziewiętnastolatek z Teksasu stwierdził, że nie interesuje go polityka -machając flagą chciał po prostu pokazać całemu światu, że pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.

George Foreman zakończył karierę amatorską z bilansem 22. wygranych i zaledwie 4. porażek, a sukces na igrzyskach był idealnym zwieńczeniem tejże kariery. Jedyne co pozostało, to przejście na zawodowstwo, idąc śladami wielu poprzednich medalistów olimpijskich. Nikt nie spodziewał się, że oto nadchodzi przyszły mistrz świata królewskiej kategorii. Z następnych odcinków dowiecie się, jak dalej potoczyła się jego przygoda z boksem.

Opracowanie: Tomasz Ikert