HOPKINS WSPOMINA NIEDOSZŁĄ WALKĘ O TYTUŁ WAGI CIĘŻKIEJ

Bill Emes, Boxingscene

2014-10-06

Kiedy David Haye odebrał Nikołajowi Wałujewowi tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, sporo zaczęto mówić o potencjalnym spotkaniu Anglika z Bernardem Hopkinsem (55-6-2, 32 KO). Po latach legendarny "Kat" z Filadelfii podtrzymuje, że był wówczas bardzo blisko przenosin do królewskiej kategorii.

Pomimo zbliżających się w styczniu pięćdziesiątych urodzin (!) Hopkins rzucił wyzwanie siejącemu postrach w dywizji półciężkiej Siergiejowi Kowaliowowi (25-0-1, 23 KO), z którym stanie w szranki 8 listopada w Atlantic City. Bo jak sam przyznaje, tylko rywal grożący mu porażką jest w stanie go zmobilizować.

- Jeśli nie wyczuwam dużego zagrożenia, to nie znajdę motywacji do walki. Przez ostatnie piętnaście lat spotykałem się z najlepszymi pięściarzami mojej ery, w różnych kategoriach. Swego czasu rozważałem pojedynek z Jamesem Toneyem w limicie dywizji cruiser, a także starcie z Davidem Haye'em o pas wagi ciężkiej. Byliśmy blisko, niestety jednak nie doszliśmy wtedy do porozumienia. Chcę podobnie jak Hagler czy Leonard walczyć z najlepszymi. Moim celem jest robienie czegoś, czego nie są w stanie zrobić inni - powiedział Hopkins.

Spora część ekspertów uważa, że rosyjski niszczyciel zatrzyma wspaniały marsz Bernarda. Tylko przecież to samo mówiono trzynaście lat temu, gdy na jego drodze stanął inny bombardier, niepokonany Felix "Tito" Trinidad. Wynik tamtej konfrontacji pamiętamy wszyscy. Czy historia się powtórzy? Przekonamy się już za miesiąc.