ADAMEK: JEŚLI PRZEGRAM, NIE MAM CZEGO SZUKAĆ W BOKSIE

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2014-09-10

Po poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie ruszyła machina promocji wielkiej walki pomiędzy Tomaszem Adamkiem (49-3, 29 KO) i Arturem Szpilką (16-1, 12 KO). Do ich starcia dojdzie 8 listopada w krakowskiej Arenie. "Góral" udzielił obszernego wywiadu Przeglądowi Sportowemu, zapraszamy do lektury!

- Mam wrażenie, że nie traktuje pan bardzo poważnie Artura Szpilki, z którym spotka się w ringu w Krakowie 8 listopada. Powiedział pan nawet, że to będzie łatwa walka.

- Jak niepoważnie? Przyleciałem do Polski dwa miesiące przed wejściem do ringu z zamiarem wykonania poważnej pracy. To chyba o czymś świadczy. Raz popełniłem błąd, przed walką z Witalijem Kliczko, kiedy nie zadbałem o odpowiednią aklimatyzację i drugi raz tego nie zrobię. Będę gotowy. A Szpilka? Cóż, to młody chłopak, który dużo mówi, ale też bardzo chce. Damy kibicom dobrą walkę, którą skończę jako zwycięzca.

- Niektórzy porównują ją do pana starcia z Andrzejem Gołotą, choć moim zdaniem to bez sensu z wielu powodów.

- Też myślę, że bez sensu. Gołota to... Gołota, wiadomo z kim walczył i do czego doszedł. Ja byłem mistrzem świata w dwóch kategoriach wagowych. Teraz spotykam się z kimś, kto dopiero chce coś osiągnąć. To duża różnica. Nie chcę jednak oceniać młodszego kolegi, bo to nie moja rola. Wy się tym zajmijcie, ja pracuję w ringu. Dlatego nie ma mowy o żadnych zaczepkach czy tego typu akcjach. Nie są w moim stylu.

- Mówi się też, że najlepsze lata ma pan za sobą.

- Różne rzeczy się mówi, ale co mnie to obchodzi? Wiem swoje. Moim, choć nie tylko moim zdaniem najlepszy wiek dla pięściarza wagi ciężkiej to około 37 lat. Jest jeszcze siła, ale też już ogromne doświadczenie. Oczywiście, w ostatniej, przegranej walce z Wiaczesławem Głazkowem, nie wypadłem najlepiej, ale złożyło się na to wiele różnych powodów. Teraz jest zupełnie inaczej. Zresztą, jestem w Polsce od kilku dni, a już czuję, że odzyskałem szybkość, że znowu wszystko jest tak, jak być powinno. A przygotuję znacznie lepszą formę, bo przecież dopiero zaczynam poważne treningi. Adamek znowu będzie szybki i silny.

- Jeszcze niedawno mówił pan, że nie wyobraża sobie walczyć mając 40 lat, ale wygląda na to, że zmienił pan zdanie.

- Z czterdziestką poczekajmy, w grudniu skończę dopiero 38 lat. Trochę czasu mi jeszcze zostało. Dziś jestem mądrzejszy. Wiem, że nie ma mowy o powtórce z 2012 roku, kiedy wchodziłem do ringu cztery razy. Byłem zmęczony, co później dało się zauważyć. Sądzę, że moja kolejna, po listopadowej, walka odbędzie się latem 2015 roku. Kilka tych występów jeszcze mi zostało.

- Po co panu walka ze Szpilką? Zwycięstwo nie daje zbyt wiele, porażka właściwie kończy karierę.

- Dostałem dobrą ofertę od mojego sponsora, czyli firmy Polsat i ją przyjąłem, to cała filozofia. Były też inne propozycje, ale ta okazała się najlepsza, więc się spakowałem i jestem, żeby przygotować się w odpowiedni sposób. Nie ma co szukać w tym drugiego dna. Taką mam przecież pracę.

- Wierzy pan jeszcze, że dostanie szansę, aby sięgnąć po pas mistrza świata?

- Wierzę, dlaczego nie? Wracając do poprzedniego pytania, uważam, że wygrana ze Szpilką coś mi jednak da. Dzięki temu kolejny występ w Ameryce pokazałaby telewizja, a później wszystko może się zdarzyć. Jedną szansę na pas czempiona w tej kategorii zmarnowałem. Wierzę, że dostanę kolejną i tym razem skończy się po mojej myśli. Ludzie mogą mówić i komentować jak chcą, każdy wie swoje. Mnie to w niczym nie przeszkadza, przecież pan to wie. Czytam komentarze w internecie w wolnej chwili, ale przede wszystkim się śmieje. A później dalej robię swoje. Pięćdziesiąt dwa razy byłem w zawodowym ringu, przegrałem tylko trzy walki. Dwukrotnie zdobywałem pasy mistrza świata, w dwóch różnych kategoriach wagowych. Nie przechwalam się, bo nigdy tego nie robiłem, ale wiem jaki jest mój dorobek. Wszystkim pięściarzom życzę takich osiągnięć. I to nie jest żadne podsumowanie kariery, bo wciąż mam przed sobą cele.

- Pytałem dyrektora sportu w telewizji Polsat, Mariana Kmitę, o możliwy rewanż ze Szpilką. Powiedział, że jeśli walka będzie emocjonująca i wyrównana, to dobry pomysł.

- Jestem za. Wszystko zależy od warunków i kilku innych czynników. A czy walka będzie wyrównana? Cóż, zobaczymy, chociaż... chcę pewnego i przekonującego zwycięstwa w Krakowie. Tylko zwycięzcy się liczą, przegrani idą na dno. A ja się tam nie wybieram.

- Porażka w tej czy jakiejkolwiek kolejnej walce oznacza koniec kariery Tomasza Adamka?

- Tak. No bo o czym tu mówić? Jeśli będę przegrywał, nie mam czego szukać w boksie. Nie chcę i nie muszę walczyć, gdyby tak się działo. Mam dla kogo żyć, w USA czeka na mnie żona i córki. Zawsze też dobrze gospodarowałem pieniędzmi i mam za co żyć. Zaraz po walce wracam do rodziny. Tylko o czym my w ogóle mówimy? Nie zamierzam przegrywać.

- Na razie wrócił pan do Gilowic i rodzinnego domu, który od lat stoi pusty.

- Kurzu na półkach nie było, bo o wszystko dba moja mama. Dom wygląda jakby ciągle ktoś w nim mieszkał. Jestem u siebie i przygotuję świetną formę, żeby wygrać. Potrzebuję efektownej wygranej ze Szpilką. I tak właśnie będzie.

Więcej przeczytasz w Przeglądzie Sportowym!