NIE TAKI LARA STRASZNY, JAK GO MALUJĄ?

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2014-07-05

Już 12 lipca w prestiżowym hotelu MGM Grand w Las Vegas odbędzie się jedna z najbardziej wyczekiwanych konfrontacji tego roku. Naprzeciw siebie staną młodziutka 23-letnia meksykańska gwiazda Saul Alvarez (43-1-1, 31 KO) i starszy o osiem lat utalentowany Kubańczyk Erislandy Lara (19-1-2, 12 KO).

Gdy tylko ogłoszono publicznie ten pojedynek, wielu ekspertów stwierdziło, że będzie to dla "Canelo" arcytrudny test i bardzo prawdopodobne jest, iż Jastrząb z Guantanamo zafunduje mu drugą porażkę w karierze. Czy jednak, parafrazując znane przysłowie, Lara jest taki straszny, jak go malują?

Lara określany jest przez większość jako niewygodny mańkut, idealna maszyna do bicia, stworzona przez komunistyczny kubański reżim. O jego niebagatelnych umiejętnościach świadczy chociażby złoty medal z mistrzostw świata w Moskwie z 2005 roku. Ten obdarzony naturalnym darem pięściarz imponuje przede wszystkim świetnymi prostymi, którymi kontroluje dystans, zadając swoje uderzenia z idealną szybkością i precyzją. Do tego jest niezwykle ruchliwy i trudny do trafienia.

Dwa najlepsze występy "Amerykańskiego Snu" to potyczki z Paulem Wiliamsem w 2011 roku i Austinem Troutem dwa lata później. Zarówno sparaliżowany obecnie "Punisher", jak i "No Doubt" mają kilka cech wspólnych. Obaj są mańkutami i raczej preferują techniczną wymianę ciosów niż szalony atak i ciągłą presję. Lara takich przeciwników uwielbia, samemu dyktując tempo, wciągając ich na siebie i kontrując z chirurgiczną dokładnością. Jednak gdy postawić przed nim walczących z normalnej pozycji bombardierów, kubański wirtuoz zaczyna się gubić. Tak było w przypadku remisu z 2011 roku z ambitnym Carlosem Moliną i szczęśliwie wygranej bitwie z 2013 roku z twardym Alfredo Angulo. W obu przypadkach widać było, że prący do przodu jak czołgi zawodnicy sprawiają mu dużo problemów i Jastrząb z Guantanamo nie może rozłożyć skrzydeł.

Zarówno Molina jak i Angulo szybko odkryli, że będący pod presją Lara staje się łatwym celem. Bezpośredni prawy prosty obydwu walczaków regularnie lądował na głowie Kubańczyka. Oprócz tego świetną bronią okazał się lewy sierpowy, który również czynił spustoszenie w obronie Lary. Przecież dokładnie takim ciosem "Perro" posłał Erislandy na deski w rundzie czwartej i dziewiątej.

Teraz wróćmy do Alvareza. Z pewnością każdy z nas zgodzi się, że rudowłosy Meksykanin jest zdecydowanie lepszy zarówno od Moliny jak i Angulo. "Canelo" dysponuje o wiele mocniejszym uderzeniem i szybkością. Jego popisowymi bombami, o sile których przekonała się już cała rzesza pięściarzy, są właśnie bezpośredni prawy i chyba najlepszy w jego arsenale, błyskawiczny lewy sierpowy, którym Saul demoluje rywali.

Angulo jest o wiele wolniejszy od swojego 23-letniego rodaka, co zostało mu brutalnie udowodnione w marcu tego roku, kiedy obaj panowie skonfrontowali swoje umiejętności w ringu MGM Grand. To pozwala przypuszczać, że skoro Alfredo zdołał trafiać Larę, to co zrobi z nim potrafiący w mgnieniu oka wyprowadzić niszczycielską serię Saul?

Znając styl walki podopiecznego grupy Golden Boy, zapewne od pierwszych sekund "siądzie" on na swoim przeciwniku, nie dając mu chwili oddechu. "Canelo" będzie trzymał się blisko Kubańczyka i zneutralizuje jego niewątpliwy atut w postaci ciosów prostych. Ciągły atak Meksykanina, jego upór i konsekwencja, połączone z siłą ciosów, nie wróży dobrze uciekinierowi z Gorącej Wyspy. Oczywiście Lara ma wielkie serce do walki, co udowodnił w starciu z Angulo i na pewno ma także świetny plan, aby przeciwstawić się popularnemu faworytowi. Czy to jednak wystarczy na będącego u szczytu formy młodego wilka? Odpowiedź poznamy za tydzień.