Trudno uwierzyć, że Evander Holyfield i Mike Tyson są dziś przyjaciółmi. Legendy wagi ciężkiej w latach 1996-97 dwukrotnie mierzyły się w ringu. Za pierwszym razem "The Real Deal" dość nieoczekiwanie zastopował "Bestię" w 11. rundzie, a w rewanżu Mike przegrał przez dyskwalifikację, kiedy usiłował odgryźć rywalowi uszy - rzekomo w odpowiedzi na ataki głową w wykonaniu Evandera.
Holyfield wybaczył swemu wielkiemu przeciwnikowi bardzo szybko i żartuje, że miał 35 milionów powodów, by nie chować urazy.
- Tuż po walce zdałem sobie sprawę, że zarobiłem 35 milionów dolarów za dziewięć minut w ringu. Trzeba tak o tym myśleć. W tym czasie koleś gryzł mnie po uszach, ale robił to dlatego, że nie chciał walczyć - tłumaczy Holyfield, który co jakiś czas jest widywany w towarzystwie Tysona na różnego rodzaju imprezach sportowych.
- Mike szukał ucieczki, bo wiedział, że czeka go kolejne lanie. Właśnie dlatego Mills Lane przerwał walkę. Widział, że Tyson szuka ucieczki. On nie ugryzł mnie wtedy z wściekłości. Był sfrustrowany. Zdał sobie sprawę, jak mocny jest Evander Holyfield - kończy wielokrotny mistrz świata dwóch najcięższych kategorii.