HOLYFIELD OSTATECZNIE MÓWI DOŚĆ

Redakcja, Ring Magazine

2014-06-27

Evander Holyfield (44-10-2, 29 KO), najbardziej utytułowany zawodnik wagi ciężkiej w historii, na dobre zawiesił rękawice na kołku. Co prawda podobną deklarację złożył już kilka miesięcy wcześniej, lecz zostawiał sobie furtkę na starcie z Władimirem Kliczko (62-3, 52 KO), aktualnym królem wszechwag. Teraz odpuścił sobie kompletnie.

- Nie wyjdę już do ringu, skończyłem z tym. Kliczkowie nie chcą ze mną się spotkać, a ja nie chcę robić tego, czego oni ode mnie wymagali. Chcieli bym najpierw zmierzył się z kilkoma innymi zawodnikami, podczas gdy ja chciałem tylko walki z nimi. Zresztą ci młodzi nawet nie wiedzą jak boksować - przyznał rozżalony "Wojownik" z Atlanty.

- Zdałem sobie sprawę, że Kliczko nie stanie ze mną do pojedynku. Był jeszcze inny mistrz, Aleksander Powietkin. On się zgodził, by nagle powiedzieć "Nie", wybierając opcję z Kliczką. Wtedy zrozumiałem, że to koniec - kontynuował blisko 52-letni medalista olimpijski z Los Angeles (1984)!

- Fakt iż nie dojdzie do spotkania z Kliczką trochę we mnie siedzi. Zdałem sobie bowiem sprawę, że mam odpowiedni styl by go pokonać, jego i jego brata Witalija, gdy ten jeszcze występował. Oni walczą trochę amatorsko, czyli ciosami prostymi biją z daleka, a blisko łapią rywala i klinczują. Ja przedarłbym się do półdystansu - przekonuje pogromca takich legend jak George Foreman, Larry Holmes, Michael Moorer czy Mike Tyson.

- Jeśli nie bije się ciosów na korpus, wówczas oni mogą walczyć tak jak walczą. A nawet gdyby mnie klinczowali, natychmiast odpowiadałbym mocnymi hakami w okolice żeber. Odechciałoby się im klinczów - stwierdził Holyfield, który jednak ceni sobie Ukraińca.

 

HOLYFIELD O KLICZCE: JEST DOBRY, ALE MY NIE WYBIERALIŚMY RYWALI

- Nie wińcie jego za to, że waga ciężka jest taka słaba. On się już rozprawił z konkurencją, a skoro nie trzeba wprowadzać żadnych udoskonaleń, to wciąż robi to samo - zakończył legendarny "The Real Deal".