BURNS: ZACZYNAM NOWY ROZDZIAŁ

Wojciech Czuba, Informacja własna

2014-06-10

Za niewiele ponad dwa tygodnie, a dokładnie w piątek 27 czerwca, powróci były mistrz świata dwóch dywizji, Ricky Burns (36-3-1, 11 KO). Waleczny Szkot, który w przeszłości zasiadał na tronie wagi super piórkowej i lekkiej, w walce wieczoru podczas gali w Glasgow skrzyżuje pięści z niepokonanym Dejanem Zlaticaninem (18-0, 13 KO). Stawką tej dwunastorundowej potyczki będzie wakujący pas WBC International kategorii lekkiej. Pewny siebie 31-letni "Rickster" zapowiada, że zwycięstwem nad młodszym o rok pięściarzem z Czarnogóry otworzy nowy rozdział swojej kariery.

Burns w marcu tego roku został zdetronizowany po prawie dwóch latach panowania z tronu federacji WBO. Jego pogromcą został utalentowany przybysz z Ameryki Terence Crawford (23-0, 16 KO), który po dwunastu odsłonach nie pozostawił sędziom punktowym najmniejszych złudzeń i po ostatnim gongu zabrał cenne trofeum do swojego rodzinnego Omaha. Swoją drogą ciekawe jak 26-letni "Hunter" zaprezentuje się z kubańskim asem Yuriokisem Gamboą (23-0, 16 KO), z którym zawalczy 28 czerwca, czyli dzień później niż Burns ze Zlaticaninem.

Po przegranej z Crawfordem Ricky postanowił znowu powrócić do ścisłej czołówki i zabrał się ostro do pracy. Najpierw zmienił trenera, którym został ceniony na wyspach Tony Sims, następnie przeprowadził się do jego ośrodka treningowego w Essex, gdzie wylewając siódme poty powraca do szczytowej formy.

- Czuje się naprawdę świetnie przed moim powrotem 27 czerwca – stwierdza optymistycznie Szkot. – Miałem mnóstwo wspaniałych momentów w mojej karierze, ale po laniu z rąk Crawforda postanowiłem, że trzeba coś zmienić. Okazało się, że tego właśnie mi było potrzeba. Tony natchnął mnie nową energią.

- Przylatuje do Essex w poniedziałek i haruję aż do piątku. Następnie wieczorem wracam na weekend do domu. Oczywiście jest ciężko przebywać tak rzadko w domu, ale z drugiej strony dzięki temu mogę się bardziej skupić na walce i wyizolować. Tak samo zrobił przecież Carl Froch przed rewanżem z Georgem Grovesem i efekt był doskonały. Myślę, że ze mną będzie podobnie, zresztą przekonacie się 27 czerwca – zapewnia z uśmiechem były mistrz WBO.

Oprócz Burnsa na sali trenera Simsa ćwiczą tak doborowi kompani jak chociażby znany Kevin Mitchell, utalentowany amator Martin J. Ward i złoty medalista olimpijski Luke Campbell. Dzięki temu poziom sparingpartnerów może zadowolić nawet najbardziej wybrednego zawodnika.

- Mam tutaj świetnych partnerów do ćwiczeń. Sparowałem już z Kevinem przed jego zwycięską walką z Ghislainem Madumą i Martinem, który też walczył na tej gali. Dzisiaj zaczynam walki treningowe z Lukiem, który jest niesamowicie utalentowanym chłopakiem.

- Dziesięć moich ostatnich walk było o mistrzostwo świata i należałem do światowej elity. Teraz zamierzam powrócić w jej szeregi tak szybko jak to tylko możliwe. Zlaticanin jest niepokonany i ma oczywiście swoje własne plany i marzenia, ale ja chcę w następnym pojedynku walczyć już o tytuł prestiżowej federacji. Dlatego muszę odnieść efektowne zwycięstwo, aby dostać taką szansę. Za dwa tygodnie rozpoczynam nowy rozdział w swojej karierze! – kończy ambitny "Rickster".