12 LAT TEMU LEWIS ZNOKAUTOWAŁ TYSONA

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2014-06-08

Dokładnie dwanaście lat temu, 8 czerwca 2002 roku w Pyramid Arena w miejscowości Memfis w amerykańskim stanie Tennessee, Mike Tyson stoczył swoją ostatnią walkę o mistrzostwo świata wszechwag. Rywalem „Żelaznego” był Lennox Lewis, który kilka miesięcy wcześniej powrócił na tron wagi ciężkiej, srogo rewanżując się Hasimowi Rahmanowi za nieoczekiwaną porażkę przed czasem doznaną w ich pierwszym pojedynku. Stawką walki z Tysonem były trzy pasy dzierżone przez Lewisa – WBC i IBF, oraz mało wtedy znaczącej (i dziś również peryferyjnej) federacji IBO.

Były to jeszcze czasy, w których wielkie stacje nie strzegły zazdrośnie swojej wyłączności na transmisję ważnych walk, dzięki czemu wspólny przekaz PPV telewizji Showtime promującej Tysona oraz HBO mającej kontrakt z Lewisem, przyniósł rekordowy dochód prawie 107 milionów dolarów, pobity dopiero pięć lat później, przez transmisję walki Mayweathera z De La Hoyą. Jednak w historii starć na szczycie wszechwag, pojedynek Lewisa z Tysonem pozostaje do dziś najbardziej dochodowym wydarzeniem w historii. Obaj panowie zainkasowali po 17,5 miliona dolarów honorarium, nie licząc procentu z owego PPV.

Mimo astronomicznych cen biletów publiczność, a wśród niej największe gwiazdy Hollywood, waliła tłumnie do Pyramid Arena, zapewniając komplet na trybunach, czyli ponad 19 tysięcy oglądających tę walkę w hali. I oczywiście miliony przed telewizorami na całym świecie. O podkręcenie atmosfery przed pojedynkiem zadbali sami pięściarze, a szczególnie Tyson, który odgrażał się m.in., że zje dzieci Lewisa (który wtedy jeszcze nie dochował się potomstwa). Na konferencji prasowej kilka miesięcy przed walką doszło już do prawdziwej rozróby, w trakcie której mocno poturbowany został potężny ochroniarz Lewisa oraz prezydent WBC Jose Sulaiman, a sam Lewis został drugim po Holyfieldzie pięściarzem, który poczuł siłę zębów Mike’a Tysona. Gdy w trakcie szamotaniny obaj przewrócili się na ziemię, „Żelazny” ugryzł Lewisa w łydkę, za co zresztą zapłacił słono nie tylko w ringu, ale również poza nim, gdyż odszkodowanie opiewało na ponad 300 tys. dolarów.

W efekcie przed samą walką nie zorganizowano już tradycyjnej ceremonii ważenia, a w ringu zanim zabrzmiał pierwszy gong, pięściarzy rozdzielał kordon 12 policjantów. Zeszli gdy Michael Buffer zakrzyknął swoje słynne „Let’s Get ready to rumble” i rzeczywiście chwilę później zaczęły się grzmoty!

Tyson rzucił się wściekle na rywala i wygrał pierwszą rundę, ale okazało się, że było to wszystko, co tego dnia mógł pokazać. Kolejne starcia zdominował Lewis, bijąc straszliwymi prostymi z dystansu, na które znacznie niższy pretendent nie znajdował odpowiedzi. Szarżującego Tysona raz po raz odrzucały do tyłu także straszliwe ciosy podbródkowe. W czwartym starciu Tyson po raz pierwszy znalazł się na deskach, ale prowadzący swój jubileuszowy dwudziesty mistrzowski pojedynek sędzia ringowy Eddie Cotton uznał, że stało się to po nieprzepisowym ciosie Lewisa i ukarał mistrza odjęciem punktu. Jednak przewaga Lewisa rosła z rundy na rundę, a Tyson schodził na przerwy coraz bardziej porozbijany. Koniec nastąpił w ósmym starciu. Najpierw Lewis powalił Tysona na deski piekielnym lewym podbródkowym, a gdy ten z trudem pozbierał się i podjął walkę, otrzymał potworny prawy krzyżowy, który przypieczętował triumf mistrza. Lewis wygrał przez klasyczny nokaut, 35 sekund przed końcem ósmej rundy, a magazyn The Ring docenił to w swoim plebiscycie, uznając za Nokaut Roku 2002.

Tak przeminęła chwała wielkiego Mike’a Tysona, który po laniu z rąk Lewisa już się nie pozbierał. I choć osiem miesięcy później zdemolował w niecałą minutę Clifforda Etienne’a, później przyszły już tylko dwie sromotne porażki z Williamsem i McBridem, definitywnie kończące jego karierę. Jednak również kariera jego pogromcy zmierzała ku końcowi. W ringu zobaczyliśmy go jeszcze tylko raz, rok później w pamiętnej walce w Witalijem Kliczką.