BACK TO THE TOP CZY NIEKONIECZNIE?

Łukasz Famulski, Informacja własna

2014-05-31

Bardzo ciekawą kartę walk udało się stworzyć organizatorom gali w Lublinie, choć były momenty w których wydawało się, że impreza zatytułowana "Back to the top" nie będzie w stanie jakoś szczególnie zelektryzować polskiej publiczności. A tymczasem zestawienie kilku pojedynków daje nadzieje na spore emocje i zakończenia walk przed czasem. Choć przez kilka ostatnich tygodni często zmieniały się nazwiska zawodników występujących na tej imprezie.

Najbardziej intrygująco zapowiada starcie lubelskiego jedynaka w zawodowym boksie, od niedawna związanego z grupą Sferis Knockout Promotion Łukasza Maćca (20-2-1, 5 KO) z Amerykaninem Lanardo Tynerem (31-9-1, 20 KO). Dla obu taka walka będzie absolutnym novum, Tyner nigdy nie walczył w Europie, a Maciec nigdy nie miał przeciwnika zza oceanu, w dodatku tej klasy i może to być da niego duży problem. Amerykanin wytrwał 12 rund z Saulem Alvarezem, co więcej zmusił go do sporego wysiłku i jego kontry często dochodziły do twarzy Canelo. Ponadto ma na koncie sporo poważnych walk (między innymi zadał jedyną porażkę dobremu koledze Adriena Bronera - Charlesowi Hatleyowi demolując go już w pierwszej rundzie), nigdy nie przegrał przed czasem, dysponuje mocnym ciosem, przyzwoicie się broni i sparował z Floydem Mayweatherem. Wszystkie te fakty świadczą o tym, że przed Maćcem zadanie nieporównywalnie trudniejsze niż walka z Sasunem Karapetyanem (gdzie zwycięstwo uratował mu nokdaun w ostatnich minutach walki) rozgrywana tak naprawdę na wyniszczenie. Dlatego Maciec - żeby przekonać do siebie sędziów - będzie musiał być cały czas aktywny. Nie uniknie ciosów Tynera, lecz jeśli będzie regularnie pracował, to będą to pojedyncze ciosy, a nie robiące dużo spustoszenia serie. Tak czy inaczej szykuje się niezła wojna, warto życzyć zawodnikowi z Lublina powodzenia, bo zwycięstwo w takich pojedynku sprawi że jego akcje mocno pójdą do góry.

Na polskie ringi wraca po przygodzie w Stanach i różnych zawirowaniach wokół swojej osoby  Michał Chudecki (8-0-1, 3 KO), a przyjdzie mu się mierzyć z niepokonanym, ale i niedoświadczonym Jerobe Santaną (2-0, 1 KO). Kibice powinni oczekiwać dobrej technicznie walki, bowiem Chudecki to już pokazywał, natomiast Hiszpan, którego można zobaczyć w sporej ilości materiałów wideo, także potrafi boksować, ale co się rzuca in minus to bicie ciosów na siłę. Polak jest faworytem, ale sam fakt konfrontowania go z niepokonanym zawodnikiem z południa Europy jest czymś, co podnosi wartość tego ośmiorundowego starcia.

Bardzo ciekawi forma Michała Cieślaka (5-0, 2 KO), który eksplodował w Legionowie i wielu kibiców liczy na jego kolejne efektowne zwycięstwo. Tym razem jego rywalem będzie do niedawna zapomniany Andrzej Witkowski (9-9-1, 4 KO), który w swojej ostatniej walce sprawił trochę kłopotów Nikodemowi Jeżewskiemu (7-0-1, 5 KO) i udało mu się nawet zremisować. Z pewnością w tej walce Witkowski będzie dążył do półdystansu, bo tam czuje się najlepiej, ale nie ma wątpliwości że w konfrontacji z nim Cieślak będzie czuł się pewniej w każdym elemencie.

Po kolejne zwycięstwo będzie chciał pójść Przemysław Runowski (5-0, 1 KO) i powinno mu się to udać, bowiem zaboksuje z „dorabiającym” już tylko na ringu Krzysztofem Szotem (18-13-1, 5 KO), który niewątpliwie utracił już swoje atuty, jednak nigdy się nie poddaje i obiecuje, że postawi twardy opór Runowskiemu.

Inny młody pięściarz trenujący przy ulicy Petofiego w Warszawie, który pokaże się w Lublinie to Krzysztof Kopytek (7-0, 2 KO). Będzie się mierzył z groźnym w jego oczach Niemcem Kashimem Gashim (2-0, 0 KO), którego określił nawet jako najtrudniejszego rywala, miejmy więc nadzieję, że dzięki takiej ocenie rywala Kopytek wzniesie się na aktualne wyżyny swoich możliwości.

Nie zabraknie także jednej walki kobiet i tutaj rodzi się pytanie, czy Ewa Piątkowska (3-0, 3 KO) znowu zwycięży przed czasem, tym razem pytanie jest o tyle zasadne, że jej rywalka Claudia Szymczak (1-4, 1 KO) mimo tego że częściej przegrywa, zawsze wytrzymuje do ostatniego gongu, być może więc Piątkowska będzie miała okazję pokazać trochę więcej warsztatu bokserskiego niż do tej pory.

Nie wolno również zapomnieć o walce wieczoru, a w tej były mistrz Europy wagi ciężkiej, pretendent do tytułu mistrza świata, pięściarz który osiągnął więcej niż się mogło wielu osobom wydawać Albert Sosnowski (48-6-2, 29 KO). W przeciwnym narożniku stanie z kolei kilkukrotny mistrz Polski, przez lata niedoceniany, a dziś w czasach farsy o nazwie Szpilka vs Zimnoch zyskujący coraz większy rozgłos, ale i coraz większy szacunek kibiców Marcin Rekowski (14-1, 11 KO). Pytanie co w tej walce weźmie górę - doświadczenie Dragona czy siła ciosu Rexa poparta systematycznym rozwojem. Nie da się ukryć, że faworytem jest Rekowski, który powinien być „skazany” na wygraną przed czasem, ale z pewnością Sosnowski będzie starał się obalić mit o tym, że jest już bardzo rozbity i jego odporność na ciosy jest bliska zeru. Wypada więc liczyć na to, że obaj panowie stworzą dobre widowisko. Nie wolno też zapominać, iż pierwotnie rywalem Sosnowskiego miał być Andrzej Wawrzyk, któremu na chwilę obecna wypada życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Nie wiadomo czy jakaś prognoza pogody na najbliższą sobotę dla Lublina zapowiada burzę, ale trzeba liczyć się z tym że będą grzmoty.