OBÓZ KLICZKI ODPOWIADA NA ZACZEPKI WILLIAMSA ZE ŚMIECHEM

Redakcja, Boxingscene

2014-04-24

Władimir Kliczko (61-3, 51 KO) oraz jego sztab wyśmiali rewelacje Shermana Williamsa (36-13-2, 19 KO), którego już wcześniej "ukarali" odsunięciem od gali. Ukrainiec w sobotni wieczór przystąpi do obrony pasów WBA, WBO i IBF wagi ciężkiej mając naprzeciw siebie Alexa Leapai (30-4-3, 24 KO).

Przypomnijmy całe zamieszanie - etatowy sparingpartner mistrza wydał zaskakującą opinię. - Każdy zadany przeze mnie cios na tułów czysto wchodził. I za każdym razem on krzyczał, że biję poniżej pasa. Moim zdaniem w obecnej chwili Kliczko jest już blisko porażki. Można go znokautować. Jeśli tylko Leapai będzie odpowiednio przygotowany fizycznie i psychicznie, to Australijczycy mogą wkrótce mieć nowego mistrza świata. Gdybym miał mu doradzać, to poleciłbym zaatakować zaraz po pierwszym gongu i bić z całych sił w okolicę klatki piersiowej i tułowia. Musi na pewno uważać i omijać lewy prosty Kliczki oraz polować na obszerny prawy sierp. Jeśli uda mu się trafić Władimira takim obszernym prawym, wówczas będzie po wszystkim. Kliczko naprawdę nie lubi przyjmować ciosów na korpus - powiedział wówczas Williams, który tuż przed starciem Kliczki miał wypełnić program gali potyczką z niepokonanym Josephem Parkerem (7-0, 6 KO).

Te słowa pięściarza z Bahamy rozwścieczyły samego Kliczkę jak i przedstawicieli grupy K2. W efekcie wycofano go z rozpiski, a w zastępstwie dla Parkera zostanie sprowadzony Marcelo Luiz Nascimento (17-5, 15 KO). Podczas treningu otwartego dla mediów Ukrainiec na moment powrócił do sprawy, ale nie chciał się nad tym zbyt długo rozwodzić - Naturalnie, jestem mięciutki i delikatny. Zresztą w ogóle jestem mięczakiem, ale przecież wszyscy o tym wiedzą prawda? - żartował dominator wagi ciężkiej ostatniej dekady. Ostrzej do słów Williamsa odniósł się wieloletni menadżer braci Kliczko, Bernd Boente.

- Williams podczas tego obozu był w tak słabej formie, że w rzeczywistości był chodzącym workiem treningowym. Przyjechał ze sporą nadwagą, a my po paru treningach musieliśmy go odesłać do domu. Bardziej było to więc coś w stylu wet za wet niż realna ocena sytuacji - powiedział Boente.