HOPKINS ZDEKLASOWAŁ SZUMENOWA I ZUNIFIKOWAŁ TYTUŁY

Leszek Dudek, Informacja własna

2014-04-20

W walce wieczoru na gali w Waszyngtonie Bernard Hopkins (55-6-2, 32 KO) jeszcze raz potwierdził, że jest jedyny w swoim rodzaju i w wielkim stylu pokonał Beibuta Szumenowa (14-2, 9 KO), unifikując tytuły mistrza świata federacji WBA Super oraz IBF w wadze półciężkiej. Skandalicznie tę potyczkę odczytał Gustavo Padilla, który sobie tylko znanym sposobem wypunktował zwycięstwo Kazacha. Na szczęście pozostali sędziowie oglądali właściwy pojedynek i przyznali zasłużoną wygraną "Katowi", który od pewnego czasu każe nazywać się "Kosmitą".

Szumenow zaczął walkę od dobrych lewych prostych na tułów. Hopkins nie robił dosłownie nic i oddał pierwsze dwa starcia praktycznie za darmo. W błędzie byli jednak ci, którzy pomyśleli, że z Amerykaninem coś jest nie w porządku. Bernard po prostu narzucił pasujące mu niesłychanie wolne tempo i przez kilka minut analizował styl przeciwnika. Gdy już go rozszyfrował, zaczął wyprowadzać lewy prosty i szukać zaskakujących bezpośrednich prawych, przed którymi Kazach kompletnie nie potrafił się bronić.

Od trzeciej rundy zaczęła się dominacja Hopkinsa i tak naprawdę do samego końca "Kat" nie oddał już rywalowi pola, a zdaniem autora tej relacji nie przegrał już po drodze żadnego starcia. Od szóstej odsłony rozpoczął się prawdziwy popis Amerykanina. Bezpośredni lewy sierpowy Bernarda wyraźnie wstrząsnął Szumenowem i dał sygnał, że wyczekiwany od dekady nokaut może nadejść właśnie dziś. Koncertowy boks Hopkinsa połączony z kompletnym brakiem planu na walkę jego rywala poskutkował nudnym pojedynkiem typowym dla B-Hopa.

Gdy wielki mistrz zdał sobie sprawę, że ma praktycznie pełen bak paliwa, a zostało już tylko kilka rund, postanowił w końcu podkręcić tempo i zabawić kibiców. Bernard wyraźnie zaczął wkładać więcej siły w swe uderzenia i szukał wygranej przed czasem. W jedenastej odsłonie wchodziło mu już praktycznie wszystko, a kapitalny prawy posłał Szumenowa na deski. Beibut był może nieco zamroczony, ale wstał od razu i podjął dalszą walkę. Przetrwał ten chwilowy kryzys i choć przyjął jeszcze parę mocnych uderzeń, to nie był zagrożony nokautem.

Kibice głośno skandowali "B-HOP, B-HOP, B-HOP", a genialny weteran delektował się własnym kunsztem na ich oczach. Po ostatnim gongu nie było wątpliwości, choć Szumenow śmiało podniósł ręce w górę w geście triumfu, prawdopodobnie zdając sobie sprawę, że już nigdy nie pokaże się na gali ten rangi. Najbardziej odpowiednią punktacją byłoby 118-109, ale dwa razy 116-111 nie jest tragedią. Skandaliczna jest natomiast praca panamskiego sędziego, który za swoje 114-113 dla Szumenowa powinien zostać zawieszony.