KILKA NIEZNANYCH FAKTÓW Z ŻYCIA BERNARDA HOPKINSA

Łukasz Furman, Informacja własna

2014-04-19

Z okazji dzisiejszego występu Bernarda Hopkinsa (54-6-2, 32 KO), żyjącej i wciąż walczącej legendy, kilka faktów z minionych lat, być może mało znanych kibicom boksu.

Przede wszystkim zakłamaniem jest często powtarzana historia o tym, jak to późniejszy król wagi średniej uczył się boksu dopiero w więzieniu. Owszem, bym tam człowiek, który służył młodzieńcowi dobrą radą, ale przecież dziewięcioletni Bernard wygrał stanowe mistrzostwa młodych talentów w Pensylwanii. Podstawy boksu olimpijskiego więc miał, tylko wychowywał się w takiej dzielnicy Filadelfii, gdzie niemal każdy młodzieniec należał do jakiejś grupy zbirów. W wieku siedemnastu został aresztowany za napaść z bronią w ręku i przez pięć kolejnych lat był po prostu numerem Y4146. Za kratami postanowił, że zmieni swoje życie. Przyświecała mu myśl innego mistrza wagi średniej - Rocky'ego Graziano, który powiedział kiedyś "Gdyby nie boks, prawdopodobnie umarłbym na krześle elektrycznym". Zanim wyszedł na wolność, czterokrotnie wygrywał mistrzostwa więzienne. To było tylko preludium do tej już właściwej kariery...

Gdy wychodził z więzienia zamykający za nim drzwi klawisz prowokował go "Do zobaczenia, gdy znów tu wrócisz". To 22-latkowi zapadło w pamięci i jeszcze mocniej zmotywowało go do ciężkiej pracy. Przez wiele lat wstawał zaraz po świcie i biegał swój stały dystans. Bywało nawet tak, że nie opuszczał biegu po walce, o ile ta nie była zbyt wyczerpująca.

Tuż po wyjściu z więzienia Hopkins podjął się kilku prac fizycznych, a w październiku 1988 roku, czyli w czasie, gdy jego dzisiejszy rywal Beibut Szumenow miał zaledwie pięć lat, zadebiutował na ringu zawodowym. O blisko kilogram przekroczył limit kategorii półciężkiej i przegrał z innym debiutantem - Clintonem Mitchellem. Ten starszy o trzy lata pięściarz z Brooklynu stoczył tylko pięć walk (3-1-1, 1 KO) zanim zawiesił na dobre rękawice na kołku, ale znany zawodnik, trener i analityk stacji ESPN John Scully wspomina, że ten mało znany Mitchell był w rzeczywistości dobrze zapowiadającym się pięściarzem olimpijskim. Gdy wychodził więc do ringu z Hopkinsem, to on był wyraźnym faworytem.

Bernard nie załamał rąk, tylko wyciągnął wnioski i przeszedł się do sławnego Augie's Gym, by porozmawiać z jeszcze sławniejszym trenerem Bouie Fisherem.

"Jestem tu po to, żeby walczyć, ale i uczyć się wszystkiego, co pan będzie chciał mi przekazać. Nie zmarnuję pana czasu" - przekonywał młodzieniec. Szkoleniowiec nie owijał w bawełnę i odpowiedział wprost - "Nie ma o czym rozmawiać. Sprawa wygląda tak, że jestem w tym gymie dzień w dzień. Jeśli mówisz prawdę, to i ty będziesz tu każdego dnia". Hopkins uśmiechnął się i odparł "Jeśli pan tu jest każdego dnia, to ja od teraz też będę". I tak zaczęła się ich wieloletnia, bardzo owocna współpraca.

Niewiele ponad trzy lata później, po dwudziestu dwóch kolejnych zwycięstwach, Hopkins przystąpił do pierwszej walki mistrzowskiej. Przegrał ze wspaniałym Royem Jonesem Jr, lecz niespełna dwa lata później na jego biodrach zawisł już upragniony pas federacji IBF. W superlatywach o nowym championie wypowiadał się legendarny trener Emanuel Steward. "On jest niewyobrażalnie inteligentny w tym co robi, a do tego z każdą kolejną walką robi postępy. Może boksować technicznie, lecz potrafi też pobić swojego rywala w razie potrzeby. To taki dar, który mają tylko nieliczni, ci najwybitniejsi".

Hopkins pobił kilka rekordów. Przede wszystkim aż dwadzieścia razy skutecznie bronił tytułu mistrza świata wagi średniej, co jest rekordem wszech czasów w tej dywizji. Wtedy był już zunifikowanym mistrzem czterech najważniejszych federacji. Stracił pasy za dwudziestym pierwszym razem, po bardzo dyskusyjnej porażce z Jermainem Taylorem. Do dziś należy też do niego rekord jeśli chodzi o najszybszy nokaut w historii walk o mistrzostwo wagi średniej. 27 stycznia 1996 roku niejaki Steve Frank przegrał już po dziewiętnastu sekundach, choć niektóre źródła - w tym również BoxRec, podają 24 sekundy. W księdze rekordów zapisano jednak cyfrę 19.

O innych walkach nie ma już chyba co pisać, bo przecież każdy kibic boksu oglądał większość występów Hopkinsa. Ten niesamowity pięściarz wychodząc dziś do walki z Szumenowem ma 49 lat i ponad 3 miesiące. Już dawno pobił rekord wszech czasów jako najstarszy w historii boksu mistrz świata wszystkich kategorii. Jeśli pokona Kazacha, wyśrubuje ten rekord jeszcze bardziej. A nawet jeśli przegra, to i tak mamy do czynienia z jednym z najwybitniejszych zawodników w historii boksu.

W oparciu o książkę Berta Randolpha Sugara "Boxing's Greatest Fighters".