RECHOT HISTORII

Tomasz Ikert, Opracowanie autorskie

2014-04-19

Kiedy dzisiejszy bohater mojego felietonu wychodził do swojej pierwszej zawodowej walki, na tronie wagi ciężkiej zasiadał niepokonany Mike Tyson, na arenie międzynarodowej istniał Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, zaś wśród żywych znajdował się Salvador Dali.

Minęło ćwierć wieku, a Bernard Hopkins (54-6-2, 32 KO), bo to właśnie dziś o nim będzie mowa, w dalszym ciągu prezentuje światu swoje ponadprzeciętne umiejętności bokserskie. Co więcej – nie jest już tylko starszym panem dorabiającym sobie do emerytury i rozmieniającym swoją karierę na drobne, "Kat" wciąż jest mistrzem mocno obsadzonej kategorii półciężkiej i niejednokrotnie pokazuje młodym gniewnym swoje doświadczenie.

Powiedzieć, że Bernard Hopkins opóźnił swój zegar biologiczny to zdecydowanie za mało. On przesunął granicę postrzegania starości w boksie. Na planecie ziemia jest tylko jeden "Kosmita", któremu ta sztuka się udała i w dalszym ciągu udaje. Dla mnie prawdziwym fenomenem "Kata" jest to, że przynajmniej od kilku walk niezliczona ilość bokserskich kibiców powtarza jak mantrę: "Bernard, to powinna być twoja ostatnia walka, wygraj i idź na emeryturę" – Hopkins nic sobie z tych słów nie robi i w dalszym ciągu nas zaskakuje. Cytując Kennedy’ego, Hopkins dokonuje tych wszystkich rzeczy nie dlatego, że są łatwe, lecz dlatego że są trudne. Czy w sobotni wieczór zaskoczy nas ponownie?

Gościem, który będzie chciał udowodnić, że to powinna być ostatnia walka Hopkinsa będzie Beibut Shumenow (14-1, 9 KO) – mistrz federacji WBA. Kazach legitymujący się bilansem czternastu zwycięstw i jednej porażki pragnie przekonać kibiców, że nie powinno stawiać się na nim krzyżyka.

Jeżeli Bernard Hopkins wygra, zostanie najstarszym posiadaczem mistrzowskiego pasa, najstarszym pięściarzem, który zunifikował tytuły i w dalszym ciągu, przynajmniej moim zdaniem, najsprytniejszym faularzem w historii boksu zawodowego. Triumf czterdziestodziewięciolatka będzie swoistym rechotem historii, pokazującym że w boksie nie ma rzeczy niemożliwych. Właśnie z tych powodów, z całego serca, życzę Hopkinsowi zwycięstwa.