BERNARD HOPKINS - CZŁOWIEK Z INNEGO ŚWIATA

Łukasz Famulski, Opracowanie autorskie

2014-04-19

O tym człowieku można by nakręcić niejeden film. Bernard Hopkins (54-6-2, 32 KO) – bo o nim mowa – po raz kolejny będzie starał się zunifikować ważne tytuły, po raz pierwszy jednak w kategorii półciężkiej, próbując wydrzeć także pas federacji WBA należący do Beibuta Szumenowa (14-1, 9 KO). I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kiedyś "Egzekutor" (czy jak kto woli: "Kat"), a teraz "Kosmita" ma już na karku 49 lat i trzy miesiące, wciąż wzbudzając podziw i to bez dodatku litości. Są bowiem inni starzy mistrzowie, którym również wydaje się, że się nie starzeją, ale słowo "wydaje się" jest w tym zdaniu kluczowe i mimo że próbują walczyć na jak najlepszym poziomie, (warto tu wspomnieć chociażby regularnie odwiedzającego polskie ringi Olivera McCalla), to jednak nawet samą sylwetką dają kibicom do zrozumienia, że i owszem boksu się nie zapomina, ale to ciało musi podejmować wyzwanie.

Hopkins nawet sylwetkę ma w jak najlepszym porządku, a to zasługa nienagannego od wielu lat trybu życia. Dlatego warto doceniać mistrza z Filadelfii, bo to sportowiec, którego nie trzeba lubić, ale nie można nie podziwiać. Wielu uważa, że jego styl walki jest odpychający. Zawsze uważałem, że dobre jest to, co jest skuteczne. Jeśli ktoś słynie z widowiskowego stylu walki, to z reguły po kilku latach jest zwyczajnie wypalony i bardzo mocno traci na jakości swojego boksu. I choć znów pisząc w pozytywnym tonie o Hopkinsie, mogę narazić się na niezbyt przychylne komentarze, to prawdą pozostaje fakt, że lepiej być nudnym mistrzem niż widowiskowym nieudacznikiem (i nie mam w tej chwili na myśli nikogo konkretnego).

Ostatnia walka "Kosmity" pokazała także coś, czego się chyba mało kto spodziewał – nie pchał, nie klinczował, ale wdawał się w wymiany z Karo Muratem (25-2-1, 15 KO), którego przewyższał niemal w każdym elemencie, przez co udowodnił, że ciągle może nas czymś zaskoczyć. A w kwestii zaskoczeń, to również konferencje prasowe z jego udziałem są mniej wybuchowe niż przed laty. To także duży plus, gdyż Hopkins zdaje się zrozumiał, że w pewnym wieku nie wszystko już wypada robić.

Co do samej walki z Szumenowem, spodziewam się kolejnego historycznego wyczynu filadelfijczyka. Przede wszystkim dlatego, że jeśli Kazach będzie tak statyczny jak w walkach z Campillo, podczas których czekał na to, by zadać precyzyjny cios, to Hopkins powinien bez problemu rozmontowywać go z każdej strony. Ostatniej walki Szumenowa ze Słowakiem Tomasem Kovacem (23-1, 14 KO) nawet nie warto przywoływać jako materiału poglądowego. Niemniej jednak oczekiwał bym innego Szumenowa niż tego ze wspomnianych walk, a także starego Hopkinsa, walczącego bardzo ostrożnie. Ze strony Murata nie czuł bowiem zagrożenia, teraz natomiast rywal dysponuje silnym ciosem i jeśli zacznie wydłużać serie, będzie na pewno dla legendy bardzo niewygodny.

Walka zapowiada się więc bardzo ciekawie, również z tego powodu, że ani Kowaliow, ani Stevenson, którzy zdaniem wielu dominują w kategorii półcieżkiej, nie mają jak na razie dwóch pasów. Za to mogą mieć albo mało aktywny Beibut Szumenow, albo dbający równie dobrze jak o swoją karierę, także o swoje interesy – Bernard Hopkins. Pytanie tylko, jak długo ten ostatni będzie jeszcze jednych zadziwiał (bo nie chcę użyć słowa „zachwycał”), a innych irytował swoim cwaniactwem i faulami…