ROCZNICA BITWY MARVIN HAGLER vs THOMAS HEARNS

Wojciech Czuba, Informacja własna

2014-04-15

Właśnie dzisiaj mija 29 lat od tamtego zdarzenia. 15 kwietnia 1985 roku na ringu w Caesars Palace spotkali się Marvin Hagler (62-3-2, 52 KO) i Thomas Hearns (61-5-1, 48 KO). Wkrótce po pierwszym gongu w Las Vegas rozpętała się straszliwa bitwa, która mimo iż trwała tylko niespełna trzy rundy, to ładunkiem emocji i ciosów mogłaby obdzielić z tuzin dzisiejszych pojedynków.

Wielkim zwycięzcą tej batalii został ówczesny król wagi średniej Hagler, którego straszliwy prawy sierpowy znokautował „Kobrę” z Detroit.

Pochodzący z Newark Hagler wchodząc tego dnia do ringu w stolicy światowego hazardu miał w swoim posiadaniu pasy federacji WBC, WBA i IBF. „Marvelous” uznawany był za najlepszego czempiona swojej dywizji. Ten niesamowity puncher legitymował się wówczas budzącym respekt rekordem 60 zwycięstw, z których 50 odniósł przed czasem, dwoma remisami i zaledwie dwoma porażkami. Wybrańcami, którzy mogli pochwalić się triumfem nad Marvinem byli Bobby Watts i Willie Monroe. Jednak mistrz z Newark obydwie plamy w rekordzie zmazał nokautując obydwu śmiałków w rewanżach. Wydawało się, że jedynym, który mógłby nawiązać walkę z zawsze gładko wygolonym niszczycielem, mógłby być Ray Leonard, ale „Słodki” przebywał wtedy na sportowej emeryturze i nie w głowie były mu ringowe zmagania.

Nie brakowało jednak ekspertów, którzy święcie wierzyli, że to właśnie Thomas Hearns zdetronizuje Haglera. „Kobra” wcześniej podbiła wagę półśrednią i junior średnią, a zwycięstwa nad takimi twardzielami jak chociażby Wilfred Benitez czy Roberto Duran były najlepszym dowodem jej umiejętności. 15 kwietnia 1985 roku Thomas legitymował się 40 zwycięstwami, z czego 34 przez KO i tylko jedną przegraną. Jej autorem został Sugar Ray Leonard, który w walce roku 1981 według magazynu „The Ring” zastopował Hearnsa w czternastej rundzie innego legendarnego starcia.

Początkowo obydwaj znakomici pięściarze mieli zmierzyć się w maju 1982 roku, ale kontuzja ręki Hearnsa zmusiła organizatorów do odwołania walki. Wszystko z różnych powodów odwlekło się w czasie, ale ostatecznie warto było czekać. Zaraz po pierwszym gongu obydwaj mistrzowie rzucili się na siebie wymieniając potężne ciosy. Tempo było niesamowite i zasłużenie ta właśnie runda jest uznawana przez miliony fanów pięściarstwa za najlepszą w historii tego sportu. Zarówno „Cobra” jak i „Marvelous” nie dbali o obronę ładując w przeciwnika i przyjmując w rewanżu śmiercionośne bomby. Gdy zabrzmiał gong zwiastujący przerwę za nieco lepszego należało uznać Hearnsa, który bijąc celniej rozciął nos Haglera, ale w zamian doznał złamania prawej ręki. Druga odsłona była już spokojniejsza, champion z Detroit starał się wykorzystywać swój wspaniały zasięg i szachował prostymi szarżującego i próbującego niebezpiecznie kąsać Haglera. Ten jednak nie rezygnował i agresywnym szturmem skradł samą końcówkę. Komentatorów dziwiło, dlaczego Thomas tak mało używa swojej prawej ręki, ale dopiero po walce mieli dowiedzieć się o jej kontuzji. Ogromne emocje znalazły swój finał w rundzie numer trzy. Najpierw obrońca pasów WBC, WBA i IBF minimalnie musnął szczękę pretendenta swoim firmowym prawym sierpowym, następnie błyskawicznie doskoczył i poprawił obracającego się Thomasa tą samą mocarną ręką. Uderzenie trafiło z ogromną siłą i posłało nieprzytomnego Hearnsa na deski. Dzielna „Cobra” po kilku sekundach zdołała jeszcze jakimś cudem stanąć na nogi, ale była w takim stanie, że sędzia ringowy Richard Steele przerwał pojedynek, ratując mu nie tylko dalszą karierę, ale być może i życie.

Tak oto nieco ponad osiem minut walki dwóch mocarzy ringu przeszło do historii i po dziś dzień wywołuje wśród wszystkich miłośników pięściarstwa dreszczyk emocji.