CO NAS NIE ZABIJE, TO NAS WZMOCNI?

Wojciech Czuba, Informacja własna

2014-04-03

W najbliższą sobotę podczas gali w Rostocku dojdzie do interesującego pojedynku pomiędzy Enzo Maccarinellim (38-6, 30 KO) a Juergenem Braehmerem (42-2, 31 KO). Stawką tej walijsko-niemieckiej bitwy będzie należący do 35-letniego mańkuta ze Schwerina pas mistrza świata federacji WBA World kategorii półciężkiej. Transmisję w Polsce z tego wydarzenia przeprowadzi stacja Polsat Sport.

Mimo 33. lat na karku, Maccarinelli przeżył już w ringu wiele. Zarówno dobrych, jak i złych momentów. Do tych pierwszych należy bez wątpienia zaliczyć wywalczenie tytułu mistrza świata federacji WBO dywizji junior ciężkiej w 2006 roku i trzy udane obrony. Niestety potem nadeszły dla boksera z miasta Swansea ciężkie czasy. Najpierw w 2008 roku dzielny "Macca" został zdemolowany w przeciągu dwóch rund przez prezentującego wówczas doskonałą formę Davida Haye (26-2, 24 KO). Londyńczyk został wówczas właścicielem aż trzech najważniejszych pasów WBA, WBC i WBO. Dokładnie rok później Enzo został groźnie znokautowany w dziewiątej odsłonie przez Olę Afolabiego (20-3-4, 9 KO), gdy w Manchesterze próbował zdobyć pas WBO Interim. Po zaledwie czterech miesiącach przerwy ambitny Walijczyk skrzyżował rękawice z rosyjskim twardzielem Denisem Lebiediewem (25-2, 19 KO) i był to poważny błąd, za który znowu słono zapłacił. W pojedynku dwóch mańkutów lepszy okazał się bombardier z Czekhowa, który zastopował Wyspiarza już w trzecim starciu.

Po tej straszliwej serii porażek Enzo nie stracił wiary w siebie, ani tym bardziej ochoty do dalszej rywalizacji pomiędzy linami ringu. Po laniu z rąk Lebiediewa szybko się odbudował notując trzy zwycięstwa przed czasem, wszystkie w pierwszej rundzie, ale też z rywalami bardzo przeciętnymi. Tylko ostatni z nich Aleksander Kotłobaj (21-3-1, 15 KO) prezentował odpowiedni poziom, ale też stawką pojedynku był wakujący pas mistrza Europy EBU.

Gdy wydawało się, że Maccarinelli odzyskał dawną formę i znowu wskoczy na któryś z mistrzowskich tronów, nieoczekiwanie po raz kolejny został brutalnie znokautowany. Stało się to w 2010 roku podczas obowiązkowej obrony pasa EBU, a jego katem był Ukrainiec Aleksander Frenkel (23-0, 18 KO). Widok dwukrotnie padającego jak podcięte drzewo Walijczyka na długo wrył się w pamięć wszystkich kibiców. Zewsząd rozległy się głosy, że Enzo nie nadaje się już do boksu, a jego porozbijana szczęka nie powinna przyjmować już żadnych mocniejszych uderzeń, bo może się to skończyć tragicznie.

Były czempion wagi cruiser wziął sobie życzliwe rady do serca, ale po niecałym roku walczył już znowu. Jak widać w przypadku tego zawodnika ciągnie wilka do lasu, że aż strach. Scenariusz znowu wyglądał niemal identycznie jak wcześniej. "Macca" zwyciężył trzech słabych oponentów, a jeden z nich - Shane McPhilbin (8-8-1, 5 KO) omal nie wykończył go przed czasem mając go dwa razy na deskach. Ostatecznie po dwunastu rundach triumfował Walijczyk zdobywając w nagrodę mistrzostwo Wielkiej Brytanii.

Następna walka i kolejna "czasówka" autorstwa Ovilla McKenzie (21-12, 10 KO). Chociaż trzeba przyznać, że w tym akurat przypadku zbytnio pospieszył się sędzia ringowy Ian John-Lewis, przerywając zawody w drugiej odsłonie. Do końca go jednak winić nie można, bo chociaż Walijczyk sprawiał wrażenie gotowego do dalszej walki, to jednak, kto wie co stało by się z obroną Enzo po kolejnych mocnych ciosach. Wszyscy mieli jeszcze świeżo w pamięci błąd sędziego Erkki Meronema, który dopuścił Maccarinellego do dalszej walki po pierwszym knockdownie, podczas meczu z Frenkelem.

Ta szósta już przegrana również nie posłała "Macci" na emeryturę. W zeszłym roku dzielny Walijczyk wygrał trzykrotnie, w tym zrewanżował się wspomnianemu wyżej McKenzie'emu, odbierając mu pas mistrza Wspólnoty Brytyjskiej.

Teraz w sobotę czeka go bardzo trudna i niebezpieczna przeprawa z Braehmerem, który uchodzi za faworyta. Niemiec jest starszy, ale nie ma na koncie tak ciężkich ringowych wojen jak pretendent z Wysp. On także zasiadał na tronie WBO, tyle że kategorii półciężkiej. W swojej kolekcji ma także pas WBC International i dwukrotny czempionat Starego Kontynentu (EBU). Swoje aktualne trofeum WBA World zdobył w swoim ostatnim występie pod koniec zeszłego roku, pokonując na punkty Marcusa Oliveira (25-1-1, 20 KO).

Ciekawe, czy Maccarinelli zdoła zagrozić Braehmerowi. Zapewne walka będzie wyrównana do czasu zainkasowania przez Walijczyka pierwszego mocnego ciosu na szczękę. Takie przynajmniej panuje powszechne przekonanie. Może jednak doświadczony przez los pretendent zaskoczy wszystkich i stanie na wysokości zadania? Odpowiedź poznamy już niedługo.