DWIE OPCJE ADAMKA: WĘDKA ALBO WŁODARCZYK

Krzysztof Smajek, orangesport.pl

2014-03-17

To już koniec. Koniec marzeń Tomasza Adamka (49-2, 29 KO) o podboju królewskiej kategorii. Wiaczesław Głazkow (17-0-1, 11 KO) pozbawił (dość boleśnie) „Górala” nadziei na kolejną mistrzowską walkę. Możliwe, że wybił mu z głowy także boks. Od razu jednak uprzedzam, że w tym miejscu nie będę punktować Adamka. Jeśli ktoś na to liczył, to pora kończyć lekturę tego tekstu. Naprawdę szkoda czasu.

Dla Adamka gra toczyła się o wielką stawkę. O być albo nie być. O przyszłość. O marzenia, ale także o pieniądze. Niestety sprawdził się czarny scenariusz. Polak przegrał z głodnym sukcesu Głazkowem i… No właśnie, co dalej z Adamkiem? „Góral”, co nikogo nie powinno dziwić, po walce nie był skory do rozmowy o przyszłości. Wprawdzie wspomniał coś o odłożeniu rękawic w kąt, ale to normalne, że takie myśli kotłują się w głowie po przegranym pojedynku o wszystko. I po utracie marzeń. Dajmy mu czas na wylizanie ran i podjęcie na spokojnie decyzji.

Ledwo zabrzmiał ostatni gong w ringu w Betlejem, a już słychać było głosy, że Adamek powinien zawiesić rękawice na kołku. Wysyłający „Górala” na emeryturę żonglują tymi samymi argumentami. Że już jest za stary, że mistrzem nie będzie, że szkoda rozmieniać się na drobne. Jest w tym trochę prawdy, ale i trochę… nieprawdy. Adamek młodszy i lepszy już nie będzie. Owszem. Nie ma co z tym dyskutować. Mistrzem też nie będzie. Racja. Jeśli wróci, będzie się rozmieniać na drobne. Co? Do niżej podpisanego nie przemawia ten argument. Adamek nie jest przecież aż tak wypalony. Fakt, że po walce z Głazkowem wyglądał jakby zderzył się z ciężarówką, ale przecież walka nie była do jednej bramki.

Przed pojedynkiem z Ukraińcem pisałem, że niezależnie od wyniku konfrontacji Adamek i tak pozostanie numerem 1 wśród ciężkich w Polsce. Przynajmniej na papierze. Warto, żeby to jeszcze zweryfikował ring. „Góral” w wyścigu po Kliczkę już się nie liczy, ale może jeszcze posprzątać na polskim podwórku. Nad Wisłą chętnych do walki z Adamkiem na pewno nie zabraknie, ale w grę wchodzą tylko dwa nazwiska. No może trzy. Po pierwsze, Krzysztof Włodarczyk (49-2-1, 35 KO). „Diablo” już od dawna myśli o przejściu do wagi ciężkiej. I chyba czym prędzej powinien to zrobić, bo w cruiser zaczyna tracić czas a perspektyw nie widać. Do jego walki z Huckiem chyba nigdy nie dojdzie. Dla Włodarczyka konfrontacja z Adamkiem to idealny test po zmianie kategorii.

Po drugie, Artur Szpilka (16-1, 12 KO), który już kilkanaście miesięcy temu zaczepiał Adamka. Po porażce z Jenningsem „Szpila” jednak trochę przycichł (i dobrze), ale pewnie nie odmówiłby wyjścia do ringu z Adamkiem. Choć pewnie nie dostałby na to zgody od promotorów. Bo ryzyko byłoby zbyt duże. Trzeci, i ostatni w kolejce, stoi… I tu zaczyna się mały problem. Pierwotnie w tym miejscu miało się pojawić nazwisko Mariusza Wacha (27-1, 15 KO), ale „Wiking” po walce z Kliczką chyba stracił ochotę do boksowania. Więc może Andrzej Wawrzyk? Mało ciekawa propozycja. Sosnowski? Też odpada. Rekowski? Nie idźmy tą drogą.

Koniec wyliczanki. Albo Włodarczyk albo Szpilka dla „Górala”. W grę wchodzi raczej opcja z „Diablo”. To byłby hit przez duże H. Na dziś szanse rozkładają się 50/50. Dlatego nie wysyłajmy Adamka na ryby skoro na horyzoncie jest taki pojedynek.

orangesport.pl >>>