GARCIA Z PROBLEMAMI, JUANMA URATOWAŁ KARIERĘ, WILDER 'NOKAUTUJE'

Leszek Dudek, Informacja własna

2014-03-16

Danny Garcia (28-0, 16 KO) nie jest taki straszny, jak go niektórzy malują. "Swift" obiecywał, że nie zlekceważy Mauricio Herrery (20-4, 7 KO), ale mimo wszystko to zrobił i omal nie zapłacił za to strasznej ceny. Niewygodny pretendent zaboksował znakomicie i po dwunastu rundach przegrał dwa do remisu (114-114, 112-116, 112-116), ale równie dobrze to jego ręce mogły powędrować w górę. Garcia obronił tytuły WBA Super i WBC w kategorii junior półśredniej, lecz powinien dać rewanż Herrerze, bo inaczej zostanie niesmak...

Swoją karierę uratował Juan Manuel Lopez (34-3, 31 KO). W czerwcu 2008 roku "Juanma" zastopował Daniela Ponce De Leona (45-6, 35 KO) już w pierwszej rundzie, ale przed rewanżem to Meksykanin uchodził w wielu kręgach za faworyta. Portorykańczyk zaliczył ostatnio kilka ciężkich walk i trzy pojedynki przegrał przed czasem, dlatego kibice i eksperci uznali, że może być już skończony. Ponce De Leon rzeczywiście rozpoczął znakomicie i miał inicjatywę od pierwszych sekund. W drugiej rundzie udało mu się skontrować Lopeza, który padł na deski. "Juanma" wstał i natychmiast powrócił do gry samemu rzucając przeciwnika na matę. Daniel jeszcze się pozbierał, ale po chwili znów leżał, a sędzia przerwał walkę, kiedy Lopez ponowił atak.

Deontay Wilder (31-0, 31 KO) wciąż jest tylko produktem marketingowym. Tym razem amerykański król nokautu już w pierwszej rundzie odprawił swojego rodaka Malika Scotta (36-2-1, 13 KO), jednak powtórki wykazały, że kończący prawy, po którym 33-letni bokser z Filadelfii nie zdołał się pozbierać, tak naprawdę nawet nie doszedł celu. Wcześniej Wilder trafił też lewym sierpem, jednak cios nie wyglądał na tyle groźny, by móc wyrządzić Malikowi taką szkodę. Komentarz jest zbędny, poniżej prezentujemy powtórkę.