TOP 5 SOBOTNIEJ NOCY

Łukasz Famulski, Opracowanie własne

2014-02-28

Ostatnia sobota karnawału zapowiada się naprawdę hucznie. W kliku miejscach globu zmierzą się różni pięściarze w walce o różne stawki, ale w jednym celu – zwycięstwa.

Numerem 1 na tej liście jest pojedynek Orlando Salido (40-12-2, 28 KO) z Wasylem Łomaczenką (1-0,1 KO), którego stawką jest pas WBO wagi piórkowej. To właśnie ów położony na szali pas stanowi o atrakcyjności tej konfrontacji, bowiem Łomaczenko być może dopisze nową historię do zawodowego boksu i w drugiej walce zostanie mistrzem świata. Nie jestem zwolennikiem tego, by od razu po zawodowym debiucie robić z zawodnika pretendenta, nawet jeśli mamy do czynienia z mistrzem  olimpijskim. Głównie dlatego, że poprzez takie sytuacje rankingi federacji jeszcze bardziej tracą na swojej jakości i mimo że mamy do czynienia z pewną polityką, to jednak i taka polityka wymaga pewnej etyki zawodowej i lojalności wobec zawodników, którzy uczciwie pokonują kolejne szczeble kariery. Walka więc naprawdę wydaje się być ciekawa i nie tyle chodzi tutaj o przebieg, co bardziej o wynik. Mając jednak wzgląd na dość mocną pozycję w federacji WBO Kamila Łaszczyka, chyba lepiej, żeby "stary" mistrz dalej dzierżył swój pas.

Jako numer 2 wytypowałbym trzecie starcie Artura Abrahama (38-4, 28 KO) z Robertem Stieglitzem (46-3, 26 KO), przede wszystkim dlatego, że jak Łomaczenko pewną historię może rozpocząć, tak Robert Stieglitz – zakończyć. Ciężko jest bowiem sobie wyobrazić, żeby po kolejnej porażce z rodakiem Abrahamowi chciało się jeszcze walczyć o jakieś pasy Inter-Continental (pewnie za równie "interkontynentalne" pieniądze). Argumentów "Król Artur" ma już coraz mniej, co pokazały ostatnie walki, które miały być łatwym podejściem do odzyskania tytułu, a były straszną męczarnią. Dlatego myślę, że trzecia walka – trzecie starcie Niemców – będzie pod względem poziomu czymś pomiędzy dwiema poprzednimi. Nie wydaje mi się, by Abraham dał się zdominować tak bardzo jak ostatnio, był to bowiem dla niego dzień, w którym mógłby robić wiele rzeczy, ale nie powinien wychodzić na ring. Z drugiej strony jednak Stieglitz "nauczył się" rywala i nie pozwoli na taką wojnę jak w pierwszej walce, gdzie Abraham zaznaczał swoją przewagę mocniejszym ciosem.

Pozycja 3 to starcie w Szkocji miejscowego bohatera, mistrza świata wagi lekkiej Ricky’ego Burnsa (36-2-1, 11 KO) z Terencem Crawfordem (22-0, 16 KO). Atrakcyjność tego pojedynku polega przede wszystkim na tym, że do mistrza, który boksuje w Europie, nie przyjeżdża bezpiecznie dobrany rywal, ale niepokonany prospekt z Ameryki. Zwykle tego typu wizyty w Europie nie pozostają bez echa. Burns ma na pewno wielkie doświadczenie, ale ostatni pojedynek z Raymundo Beltranem (28-6-1, 17 KO) pokazał, że jeśli nie pokona kogoś mocnego zza oceanu, to mimo trzymania pasa nie będzie poważnie traktowany.  Obaj muszą coś udowodnić, dlatego walka może być bardzo elektryzująca.

Pozycja 4 (dla niektórych pewnie dopiero 4) to rewanż Julio Cesara Chaveza Juniora (47-1-1, 32 KO) z Brianem Verą (23-7, 14 KO). Tak naprawdę to walka o nic. Jak wiadomo, w pierwszej walce Vera miał być dla Meksykanina tylko przetarciem przed kolejnymi mistrzowskimi pojedynkami, tymczasem zwycięstwo Chaveza było do tego stopnia niejasne, że Vera doczekał się rewanżu i coraz bardziej promuje swoje nazwisko. Od tamtego pojedynku coś jednak się zmieniło. Po pierwsze, Chavez wygląda (przynajmniej na zdjęciach) nieco lepiej, a po drugie, nie pytamy, w jaki sposób syn legendy wygra, ale czy w ogóle wygra.

Ponieważ top 4 nie brzmiałoby zbyt dobrze, to trochę na doczepkę wrzuciłem walkę Jamesa DeGale’a (17-1, 11 KO) z Gevorgem Khatchikianem (20-0, 8 KO). To walka o WBC Silver wagi super średniej. Anglik zasługuje na uwagę, systematycznie budując swoją pozycję i teraz może zrobić kolejny krok odprawiając niepokonanego rywala z Holandii, w której raczej nie ma wielkiego boksu. Holender nie pokonał nikogo wielkiego, ale być może właśnie dlatego dla niego ta walka też będzie szansą na to, by zaistnieć na poważnie.