FLOYD WYBRAŁ MAIDANĘ!

Redakcja, Boxingscene

2014-02-25

No i stało się - prawdopodobnie najwspanialszy pięściarz wszech czasów, niepokonany Floyd Mayweather Jr (45-0, 26 KO), wyznaczył nazwisko kolejnego rywala.

Od dawna było wiadomo, że "Piękniś" kolejny pojedynek stoczy 3 maja w sławnym hotelu MGM Grand w Las Vegas. W grę wchodziły tylko dwa nazwiska - Argentyńczyka Marcosa Rene Maidany (35-3, 31 KO) oraz Anglika Amira Khana (28-3, 19 KO). Amerykanin ostatecznie zdecydował się na tego pierwszego.

- Marcos swoim ostatnim występem przykuł moją uwagę. To dobrze wyszkolony zawodnik, który cały czas grozi nokautem. Zasłużył sobie na to wyzwanie. Zobaczymy czy będzie potrafił dokonać tego, co nie udało się poprzednim czterdziestu pięciu moim rywalom - stwierdził Mayweather.

Argentyńczyk w ostatnim pojedynku sprawił nie lada sensację, pokonując faworyzowanego Adriena Bronera (wtedy 27-0), na co dzień bliskiego przyjaciela Mayweathera. Floyd będzie miał więc okazję go pomścić. Walka zostanie pokazana w systemie PPV na antenie stacji Showtime.

- Dla Floyda to ekstremalnie groźny rywal i walka. Maidana jest artystą nokautu, a wraz z każdą kolejną walką robi postępy - dodał Leonard Ellerbe, dyrektor wykonawczy stajni Mayweather Promotions.

- Maidana sprawdzi, czy Floyd nadal jest na szczycie rankingu P4P. On jest bardzo silnym i agresywnym twardzielem, który zadał Bronerowi pierwszą porażkę w karierze. Nie przestraszy się więc gadania, całej tej otoczki, atmosfery i nieskazitelnego rekordu przeciwnika. Mayweather z kolei jest prawdziwym wojownikiem, ponieważ zdecydował się na tak trudną przeprawę. 3 maja na pewno wygrają kibice boksu - powiedział Richard Schaefer z Golden Boy Promotions.

Przypomnijmy, iż spotkanie z Maidaną będzie trzecią walką Mayweathera w ramach kontraktu ze stacją Showtime. W myśl tej umowy Amerykanin ma zainkasować ponad ćwierć miliarda dolarów za sześć występów na przestrzeni trzydziestu miesięcy. Póki co odprawił już na punkty Roberta Guerrero i Saula Alvareza. Czy Maidana będzie jego trzecią ofiarą? Raczej tak, choć ktoś taki jak Argentyńczyk potrafi obrócić losy potyczki jednym uderzeniem. Emocji więc nie powinno zabraknąć.