NIKARAGUAŃCZYCY PNĄ SIĘ NA SZCZYT

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2014-02-17

Zawsze bardzo mnie cieszą osiągnięcia pięściarzy z krajów małych i biednych, którzy w porównaniu z reprezentantami bokserskich potęg mają bardzo utrudnioną drogę na szczyty. Dlatego z satysfakcją odnotowuję dwa sukcesy bokserów Nikaragui odniesione w Meksyku 15 lutego.

Roman Gonzalez (38-0, 32 KO) o przydomku "El Chocolatito", to jeden z najlepszych współczesnych bokserów, chociaż próżno szukać go w rankingach P4P, a obecnie nie posiada nawet żadnego mistrzowskiego tytułu. Gdyby był np. Meksykaninem, byłoby o nim głośno jak o Canelo Alvarezie. Jednak ten najwybitniejszy na przestrzeni ostatnich lat przedstawiciel najniższych wag urodził się w nikaraguańskiej stolicy Managui i dlatego ma w życiu pod górkę. Gonzalez to były mistrz WBA w słomkowej i junior muszej, z którym w muszej nie chce walczyć żaden z aktualnych championów, a zakłamane federacje na to przyzwalają. Po pokonaniu w 2013 przed czasem trzech solidnych rywali w swej nowej kategorii, w ostatnią sobotę "El Chocolatito" rozjechał następnego. Meksykanin Juan Kantun walczył dzielnie, ale po trzech nokdaunach w 6. rundzie miał dosyć.

O ile z góry było wiadomo, że Gonzalez jedzie do Tapachuli po zwycięstwo, o tyle jego rodak Rene Alvarado (20-2, 14 KO) jechał do Puerto Vallarta w charakterze mięsa armatniego dla Robinsona Castellanosa, posiadacza pasa WBC Silver w kategorii piórkowej. Castellanos o przydomku ringowym "Robin Hood" zaczynał bokserską przygodę jako bum (przegrał sześć z dziewięciu pierwszych walk), by po trzydziestej stać się postrachem ringów (pokonał m.in. słynnego Celestino Caballero z Panamy na jego własnym terenie). Nie mający dotąd większych osiągnięć Nikaraguańczyk miał być jego kolejną ofiarą, ale okazało się, że trafiła kosa na kamień. Meksykanin swoim zwyczajem narzucił rywalowi ringową wojnę, lecz przegrał ją z kretesem, czyli przez TKO w 9. rundzie.

Rene Alvarado ma brata bliźniaka Felixa, który boksuje aż o pięć kategorii niżej, czyli w junior muszej i ma chyba nie mniej talentu do boksu. Ostatniego dnia ubiegłego roku stoczył on w Japonii pojedynek ze znakomitym Kazuto Ioką o pas mistrzowski WBA. Przegrał nieznacznie na punkty, ale pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Inni zdolni i perspektywiczni nikaraguańscy bokserzy to Carlos Buitrago, Walter Castillo i Oliver Flores. Na przekór obłudnym cwaniakom z bokserskich federacji Roman Gonzalez , bracia Alvarado i spółka są w stanie sporo namieszać na światowych ringach.

bokserzy.cba.pl >>>