BINKOWSKI: JEST BATMAN, SUPERMAN I JA

Łukasz Furman, Informacja własna

2014-02-08

- To naprawdę niezły zawodnik. Ma serce do walki i jest pełen energii - mówi o swoim najbliższym rywalu charyzmatyczny Artur Binkowski (16-4-3, 11 KO), który 26 kwietnia podczas gali w Legionowie ma zmierzyć się z młodym i perspektywicznym Michałem Cieślakiem (4-0, 1 KO) w umownym limicie 92. kilogramów na dystansie sześciu rund. Poniżej prezentujemy Wam wywiad z Arturem.

- Artur jest już zapowiedziana Twoja walka z Michałem Cieślakiem pod koniec kwietnia w Legionowie. Wszystko jest już zaklepane?
Artur Binkowski
: Jeśli znasz się na tym biznesie to wiesz, że nigdy nic nie jest zaklepane dopóki się nie wyjdzie do ringu. Tak samo jest i w tym przypadku.

- Ten umówiony limit 92. kilogramów to jest coś, co raczej jest na rękę Twojemu rywalowi.
AB
: Tak, to dla mnie duże wyzwanie. Zgadzając się na limit kategorii cruiser wyznaczyłem sobie praktycznie kolejną walkę. Jestem więc zmuszony stoczyć dwa pojedynki - jeden w ringu, a drugi sam z sobą, by uzyskać wymagany limit, a przy tym dobrze się czuć. Chodzi o to, by zejść z kilogramami, lecz pozostać też formie. Optymistycznie podchodzę do tego wszystkiego i czuję, że wygram. A jeśli to się uda, wówczas kolejne dwie-trzy potyczki zamierzam kontynuować w wadze junior ciężkiej. Wracając jednak do pytania, to większą bitwę stoczę tak naprawdę przed samą walką. Muszę zrobić wagę mądrze, czyli nie zrzucać kilogramów na dzień czy dwa przed galą, a powolutku, żeby organizm się przyzwyczajał.

- Dystans sześciu rund również jest raczej pod Michała niż Ciebie.
AB
: Te sześć rund może też być zmienione na osiem, bez problemu.

- Ale Michał bił się najwyżej "czwórkę", na koncie ma cztery występy, wierzysz więc w to, że on zgodzi się na osiem starć?
AB
: Nie, rzeczywiście nie. Nie interesuję się zresztą nim, bo największą przeprawę będę miał sam z sobą. Istnieje ryzyko, iż po zbiciu masy do 92. kilogramów będę mocno osłabiony. Robię coś takiego po raz pierwszy w życiu, a przecież wcześniej miałem kilka lat przerwy. Po spotkaniu z Zimnochem dostałem tylko większego zapału i przekonałem sam siebie, że nadal chcę boksować. Najważniejsze więc teraz dla mnie jest stopniowe schodzenie z masą ciała, bym cały czas czuł się silny, przede wszystkim na nogach. Ale jestem Binkowski i wiem, że mogę to zrobić, dlatego podjąłem się też tego wyzwania.

- Po ćwierćfinale olimpijskim w Sydney nigdy chyba nie schodziłeś tak nisko. Był w ogóle w Twojej karierze moment, gdy zastanawiałeś się nad zejściem do kategorii cruiser?
AB
: Nie, nigdy nie było takiej sytuacji. Nie próbowałem, lecz z drugiej strony zawsze byłem "małym ciężkim" i miałem pod górkę z tymi kolosami. Kiedy ciężko trenuję, wtedy czuję się lepiej, a te narzucone 92 kilogramy tylko zmuszają mnie do jeszcze większego wysiłku.

- Patrząc z perspektywy czasu na poprzedni pojedynek z Krzysztofem Zimnochem, zrobiłbyś teraz coś inaczej?
AB
: Ja dużo rzeczy chciałem zrobić tylko nie mogłem, ponieważ on mnie przytrzymywał. Może nie cały czas, za to w takich kluczowych momentach. Za każdym razem gdy udało mi się przedostać przez jego większy zasięg ramion do półdystansu, zaraz byłem przetrzymywany. Dlatego też zwracałem uwagę sędziemu. Ja go nie ugryzłem, bo nie miałem żadnych intencji by polała się krew jak na przykład gdy Tyson odgryzł ucho Holyfieldowi. To było tylko uszczypnięcie takie, ponieważ sędzia nie robił co do niego należy. Dlatego właśnie musiałem sam wziąć sprawy w swoje ręce, a w zasadzie w swoje zęby. Chciałem dać rywalowi jasny przekaz, że jak on mnie fauluje, to ja również potrafię faulować. Mimo wszystko po tak długiej przerwie jaką miałem, uważam tę walkę za dobrą.

- Pytam też o to tak trochę pod kątem tego, że po ostatnim gongu nie byłeś chyba tak na maksa zmęczony. Wtedy było osiem rund, teraz dystans będzie jeszcze krótszy i jeśli masz zamęczyć Cieślaka, to od samego początku tempo będzie musiało być wyższe.
AB
: No jak najbardziej. To będzie inna kategoria, inny przeciwnik, a przede wszystkim inna walka i strategia na nią. Natomiast zerknąłem sobie na jeden występ Cieślaka i muszę przyznać, że to naprawdę niezły zawodnik. Ma serce do walki, jest pełen energii i nieustannie rzuca ciosy. Dystans sześciu rund jest pod niego i zdaję sobie z tego sprawę, jednak z drugiej strony nie wiem też jak będę się czuł ważąc tylko 92 kilogramy? Jeśli uda mi się wszystko zbić zgodnie z planem, to będzie dobry pojedynek.

- Masz swoją dumę, jesteś charakterny, ale nie obawiasz się sytuacji, że tą swoją medialnością będziesz budował galę, z drugiej strony jednak na Twoim nazwisku będą budowane rekordy młodszych prospektów, jak wcześniej Zimnocha, a teraz Cieślaka?
AB
: Brałem i biorę to pod uwagę, lecz walcząc po tak długiej przerwie w ojczyźnie to już samo w sobie jest sukcesem. Bo nie jest łatwo żyć w Kanadzie, wielu moich rodaków się "wykoleiło". Nie można chcieć boksować na samym szczycie, tylko trzeba zacząć od podstaw. Nie ukrywam, że trochę mało respektu czuję ze strony promotorów, lecz ostatecznie to oni wyznaczają drogę. Z drugiej strony po walce z Zimnochem, gdy już wróciłem do Kanady, odezwał się do mnie Mariusz Grabowski z grupy Tymex Boxing Promotion. Okazał się bardzo rzetelnym i konkretnym człowiekiem. Od tego promotora respekt i szacunek już czułem. On wie, że na świecie jest tylko Batman, Superman i Binkowski. Na pewno więc będę chciał pokonać Cieślaka przed czasem.