CZY SOŁDRA USPOKOI FEIGENBUTZA?

Łukasz Famulski, Informacja własna

2014-01-31

Podczas zbliżającej się gali w Opolu dojdzie do bardzo ciekawej konfrontacji pomiędzy Andrzejem Sołdrą (9-0-1, 5 KO) a Vincentem Feigenbutzem (10-1, 9 KO) z Niemiec. Przyjezdny zawodnik miał już możliwość walczyć w Polsce i tamtą chwilę wspomina na pewno z radością, ponieważ zdemolował Macieja Miszkinia (15-1, 4 KO), a po walce okazywał dużo złości i epatował agresją - jakby chciał pokazać, że nie jest tym, kogo się spodziewano.

Dlatego na pewno przed walką z Sołdrą ma psychologiczną przewagę z tego powodu, że już raz stojąc na teoretycznie straconej pozycji, w pewnym sensie zasmucił miejscową publiczność. Młody wiek, bo dopiero 19 lat, a wtedy tylko 18 i jeszcze fakt, że przegrał już przed czasem i wygrywa z reguły też przed czasem, mogły sugerować pewne ograniczenia, natomiast jedno jest pewne - kiedy Niemiec rzuca się do szalonego ataku, jest naprawdę bardzo groźny. Nasz Sołdra to dobry pięściarz, który ciągle się rozwija i ma zadatki na to, by w przyszłości toczyć duże walki, a starcia takie jak to w Opolu są potrzebne w kontekście radzenia sobie z tego typu rywalami. Liczę na to, że Polak nie da temu młodemu chłopakowi z Niemiec po raz drugi triumfować na polskiej ziemi, bo to byłoby chyba takim małym upokorzeniem dla boksu w naszym kraju.

Ciekawe może być też starcie niepokonanego Przemysława Runowskiego (4-0, 1 KO) i Łukasza Janika (10-3-1, 5 KO) w wadze junior średniej. Przede wszystkim Janik pokazał że efektowne zwycięstwo Runowskiego na Białorusinie Abramience nie było niczym nadzwyczajnym, bo tak samo gładko pokonał go również Janik, który w sobotę może zafundować Przemkowi nieco trudniejszą przeprawę, co nie zmienia jednak faktu, że to "Kosiarz" jest zdecydowanym faworytem.

Co do Marka Matyji (3-0, 2 KO), należy mieć nadzieję, że tym razem jego rywal - a jest nim Serb Haris Colaković (5-0, 4 KO) - pozwoli nam na to, byśmy mogli zobaczyć coś więcej w zawodowym boksie Matyji. Sam fakt, że Serb jest niepokonany (nie mówiąc o tym, że jego rywale razem wzięci nie wygrali ani jednej walki) pozwala mieć nadzieję, że nie przewróci się po jednym z pierwszych ciosów na tułów.

Już na dobre na właściwe tory może powrócić jeden z czołowych amatorów ostatnich lat Włodzimierz Letr (1-1, 1 KO), który po katastrofalnym początku kariery zawodowej w drugiej walce pokazał, że nie wszystko stracone i że może się jeszcze odbudować jeśli tylko weźmie się do pracy. Tak chyba się stało, skoro dostał rywala z niezłym rekordem, który w dodatku spędził ostatnio trochę czasu na sparingach w Polsce. Mowa o Agicie Kabayelu (8-0, 6 KO). Dużo zależeć będzie jednak od tego, jak fizycznie będzie przygotowany Letr.

Andrzej Wawrzyk (27-1, 13 KO) od czasu ostatniej swojej walki podobno znacznie zmienił swój sposób boksowania (przynajmniej tak zapowiada), dlatego jeśli nie pokona w sposób bezdyskusyjny i to przed czasem Danny’ego Williamsa (45-20, 34 KO), nie potwierdzi swoich słów. Bo nie ukrywajmy, że powtarzanie w kółko tego, że Williams to pogromca Mike'a Tysona jest przy obecnej pozycji w boksie i realnej sytuacji ringowej Anglika słabym argumentem.

Marcin Rekowski (12-0, 10 KO) wreszcie ma swoje poważne pięć minut i bardzo dobrze, bo z pewnością tacy zawodnicy jak on czy Malujda zasługują na to, by ich pokazywano - zwłaszcza gdy inni czasem gorsi pięściarze bez bagażu doświadczenia z amatorstwa są pokazywani w telewizji od dłuższego czasu. Rekowski wypracował sobie tę walkę wieczoru w ubiegłym roku w Legionowie, kiedy to znokautował syna Olivera McCalla (56-13, 37 KO) i już wtedy mówiło się o tym, że być może dojdzie do walki, w której wciąż niebezpieczny McCall spróbuje pomścić swojego syna, chociaż tak naprawdę będzie chciał przede wszystkim znów zarobić, bo przecież kilka razy podkreślał to, jak dobrze został potraktowany podczas pierwszej wizyty w Polsce przez Tomasza Babilońskiego. Tak czy inaczej Rekowski powinien mieć w ringu nieco łatwiej niż Zimnoch, przynajmniej jeśli chodzi o presję, bo ta na białostoczczaninie była przed rokiem ogromna, Rekowski wciąż dla dużej grupy jest kimś z cienia i wypada mieć nadzieję, że tym pojedynkiem raz na zawsze z niego wyjdzie.