SZPILKA: NADCHODZI MÓJ CZAS!

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2014-01-24

Polscy kibice odliczają godziny do jutrzejszego starcia pomiędzy naszym Arturem Szpilką (16-0, 12 KO) i Bryantem Jenningsem (17-0, 9 KO). Do walki dojdzie w Madison Square Garden Theater na gali transmitowanej przez telewizję HBO. Poniżej prezentujemy fragment wywiadu Przeglądu Sportowego z pięściarzem z Wieliczki.

- Robi na panu wrażenie otoczka tej gali? Telewizja HBO, hala MSG i tak dalej.
Artur Szpilka:
E tam, wychodzę i walczę. Cieszę się z tego, że przyjdzie dużo Polaków i będę się czuł jak u siebie. A MSG, HBO i tak dalej... To nie robi wrażenia. Albo inaczej, nie powoduje negatywnych emocji, tylko jeszcze bardziej mnie motywuje. Będę mógł się pokazać szerszej publiczności. Walkę zobaczą ludzie w stu krajach na całym świecie! I jeszcze jedno – czytam wypowiedzi fachowców, którzy dają większe szanse Jenningsowi. A ja chcę im spłatać figla.
 
- Tomasz Adamek, który ma oglądać pana walkę w hali, mówił mi, że trzyma za pana kciuki, ale musi pan bardzo uważać. Zdaniem Adamka, Jennings jest szybki i lotny. Nie posiada wybitnej techniki, ale ma czym uderzyć.
Artur Szpilka:
Myślę tak samo. Zrobię wszystko, żeby wygrać i znokautować Jenningsa. Tak, żeby nie zostawić sędziom pola manewru i żadnych złudzeń.
 
- Myślę, że na punkty pan nie wygra.
Artur Szpilka:
Powiem tak: jeśli więc pojawi się jakakolwiek szansa na wcześniejszą wygraną, wykorzystam ją od razu.
 
- Jeśli pan wygra, będzie szaleństwo, bo już uzyskał pan wielką popularność. W przypadku porażki „hejterzy” będą mieli używanie.
Artur Szpilka:
Takie życie, nie przejmuję się tym. No i nie biorę porażki pod uwagę. Gdyby coś poszło jednak nie tak... Wiele zależy od stylu tej porażki. Gdybym był lepszy, a sędziowie uznaliby inaczej, to przecież ludzie będą widzieli. Gdybym jednak wyszedł na ring spięty i zrobił kupę... Ale po co tak gadać? Tak nie będzie. Wyjdę naładowany, znam swoją psychikę. Nie ma mowy o porażce. A ci „hejterzy” niech sobie gadają co chcą. Nie przejmuję się tym.
 
- W ostatnich miesiącach stał się pan trochę poważniejszy.
Artur Szpilka:
Czy ja wiem? Pytajcie innych. Wierzę w siebie, chcę być najlepszy. Teraz staram się wyciszyć, już nie „urabura”. Wiem, przed jaką szansą stoję w sobotę. Wiem, ile osób zobaczy mój występ i co muszę zrobić. Muszę wyjść do ringu i go rozpieprzyć.
 
- Zaraz po podpisaniu kontraktów mówił pan, że gdyby coś w ringu szło nie tak, to postawi pan wszystko na jedną kartę.
Artur Szpilka:
Nic się nie zmienia. Gdybym, nie daj Boże, przegrywał na punkty, to wstaję i idę przed siebie. Bić, bić, bić! Sami zobaczycie, co się wydarzy. Zostało kilkadziesiąt godzin. Uff, już nie mogę się doczekać. Nadchodzi mój czas. Czas Artura Szpilki.

Cały wywiad przeczytasz w Przeglądzie Sportowym! >>>