MOJE TRZY GROSZE: SZPILKA-JENNINGS

Łukasz Furman, Przemyślenia własne

2014-01-24

Artur Szpilka (16-0, 12 KO) nie jest uważany za faworyta sobotniej potyczki z Bryantem Jenningsem (17-0, 9 KO). W większości rodacy skreślają naszego ciężkiego, ale czy to przez wzgląd na realne umiejętności Amerykanina, czy po prostu nie potrafimy doceniać tego co mamy? Nie jest bowiem tajemnicą, że Adamek, Włodarczyk, Masternak, Proksa, Fonfara i inni często bardziej są cenieni za oceanem niż na własnych śmieciach. Kompleksy, czy też może realna ocena sytuacji?

Pięściarz z Filadelfii jawi się nam jako kawał dobrego zawodnika, pytanie tylko na jakiej podstawie? Ja też w pierwszej chwili wydałem wyrok na Szpilkę, lecz po głębszej analizie sam zastanawiam się dlaczego? Bo to przecież Artur miał na swojej drodze tak naprawdę trudniejszych przeciwników. Jameel McCline przyjechał do Łodzi w formie. Obnażył co prawda braki Szpilki, ale z drugiej strony była to doskonała lekcja dla naszego boksera. Mike Mollo udowodnił niby, że szczęka Szpilki jest podejrzana. Moim zdaniem wręcz przeciwnie. Lewy sierp Mollo udowodnił jedynie, że defensywa jest do kapitalnego remontu, natomiast to, że "Szpila" wstał po drugim nokdaunie pierwszej potyczki świadczy tylko o tym, że szczękę ma bardzo mocną. Odporności na ciosy poprawić nie można, to sprawa wrodzona, obronę natomiast ulepszyć już jak najbardziej.

Nazwiska na rozkładzie Jenningsa niby robią wrażenie, gdy natomiast przyjrzymy się im bliżej... Były mistrz świata Siergiej Liachowicz przegrywa ostatnio wszystko przed czasem. Najpierw męczył się z przeciętnym Evansem Quinnem, potem został rozbity przez Roberta Heleniusa, Jennings dodał swoje trzy grosze, a niedawno Deontay Wilder ciężko znokautował go w niespełna dwie minuty. Białorusin wciąż ma nazwisko, ale w tej chwili chyba już tylko nazwisko. Bowie Tupou i Steve Collins rekordy mieli naprawdę solidne gdy wychodzili naprzeciw Bryanta, lecz nie czarujmy się, z nimi poradziliby sobie inni nasi - Rekowski, Zimnoch, a może nawet Wawrzyk. Andriej Fiedosow na pewno nie jest pięściarzem pokroju Szpilki, a trochę krwi Amerykaninowi napsuł. Do tego Jennings spotkał na swojej drodze jednego solidnego mańkuta. Maurice Byarm nie jest nikim wyjątkowym. Mimo tego leworęczny zawodnik sprawił wiele problemów najbliższemu rywalowi Artura. Czyżby więc mańkuci niezbyt mu pasują? Stare mądre przysłowie mówi "Styl robi walkę".

Szpilka będzie miał ogromne problemy z dobrze wyszkolonymi olbrzymami. Nie mówię już o samym Kliczce, bo to póki co "kosmos". Dziś nawet Tyson Fury byłby przeszkodą dla Polaka prawie nie do przejścia. W konfrontacji z Jenningsem siła powinna być jednak po stronie Artura, przynajmniej siła ciosu. Do tego występował ostatnio regularnie, zaś jego rywal po rozwiązaniu umowy z Main Events i związaniu się z nowym promotorem tylko trenował. A przecież nawet najlepszy sparing nigdy nie da tyle, co realna walka przed publicznością. To, na co na pewno Szpilka będzie musiał uważać, to lewy prosty Bryanta. Jego rywal dysponuje przy swoim wzroście bajecznym zasięgiem ramion i choć nie boksuje po europejsku, to Szpilka po każdej akcji może zostać skarcony takim długim lewym. Po swojej akcji Artur czasem będzie więc musiał zrobić nie jeden, a dwa kroczki w tył. W innym razie może być trafiany tym niezbyt mocnym, lecz na pewno destrukcyjnym ciosem.

Destrukcja to ważne słowo w tej układance. Jennings bowiem potrafi z niezwykłą konsekwencją realizować swoje założenia taktyczne. Nawet po przegranych rundach "nie podpalał się", tylko dalej robił swoje. Jego wygrane przed czasem brały się nie z pojedynczych bomb, a destrukcyjnego, bardzo konsekwentnego boksu. Rywale byli systematycznie rozbijani. Dlatego wszystko może tak naprawdę rozstrzygnąć się w głowie Szpilki. Bo to, że w szatni się nie przestraszy, jestem więcej niż pewien. Pytanie tylko, czy szalona ambicja - nie zawsze dobra w jego przypadku, nie odwróci się przeciwko niemu? Jeżeli Fiodor Łapin ostudzi tą gorącą głowę, wydaje mi się, że Artur może sprawić niespodziankę. Tylko ta jego "śmierdząca" obrona...

Nadeszła pora, by Szpilka odpowiedział nam na pytanie, czy rzeczywiście jest realnym następcą Gołoty i Adamka, czy jedynie wytworem mediów? Nie mam żadnych wątpliwości, że odwagę, siłę i umiejętności ma, jednak potyczka z Jenningsem da nam odpowiedź, czy głowa również pasuje do tej układanki. Wszak Gołota miał więcej siły niż Artur, był lepszy technicznie, jednak psychika okazała się przeszkodą nie do przejścia. Na szczęście w niedzielę rano będziemy już mądrzejsi.