PRZEMEK MAJEWSKI - CZY MASZYNA JESZCZE ZADZIAŁA?

Łukasz Famulski, fot. Rafał Pisarczyk

2014-01-23

W najbliższy piątek Przemek Majewski (21-2, 13 KO)) zmierzy się z Curtisem Stevensem (25-4, 18 KO) w Atlantic City, które zawsze było dla niego szczęśliwe i toczył tam swoje najlepsze walki. Tym razem jednak może nie być tak łatwo, gdyż  Stevens  będzie walczył o odkupienie, przekonany o swojej wyższości i traktujący Polaka jako przetarcie przed kolejnymi dużymi szansami. Ma ku temu duże prawo, choćby z tego powodu, że w walce z Genadijem Gołowkinem (28-0, 25 KO) wypadł nieźle. Choć oczywiście przegrał przed czasem, to na pewno kilka razy mocno trafił Kazacha, co wcześniej zdarzało się niewielu rywalom.

Stevens to też pewnie nienajlepsze wspomnienie Piotra Wilczewskiego, bo w ich walce dała o sobie znać właśnie siła uderzenia Stevensa. Pierwsza runda i nokdaun ustawiły walkę. Choć od drugiej rundy Wilk pokazywał, że jest lepszym bokserem, to jednak widać było, że w chwili zawahania będzie po wszystkim – i tak też się stało w kolejnych trzech minutach. Dlatego, patrząc na Przemka i jego ostatnią walkę w Danii, wydaje się, że nie ma on zbyt wielu atutów w starciu z Amerykaninem (żeby nie powiedzieć, że nie ma ich prawie wcale).

Styl walki Stevensa z rywalami, którzy wychodzą usztywnieni, zawsze się sprawdza, a właśnie z usztywnieniem na początku walki w obu przegranych pojedynkach Polak nie mógł sobie poradzić. W rozmowie na antenie Polsatu Majewski przyznał, że swoją szansę widzi w brakach kondycyjnych i szybkościowych, które "Showtime" pokazuje od połowy walki, ale uczciwie przyznał, że żeby wykorzystać te braki, trzeba będzie do tych chwil wytrwać i rzeczywiście historia wcześniejszych pojedynków Stevensa uczy, że im dłużej stoi się z nim na ringu, tym więcej szans ma się na zwycięstwo. Skala huraganu o nazwie "Showtime" z każdą minutą maleje. Niewątpliwie samo stwierdzenie The Machine o "dotrwaniu" do drugiej części walki mówi dużo i pewnie sromotna porażka będzie oznaczała to, że tych dużych walk będzie już przychodziło mniej.

Przy dużym uznaniu do osoby Majewskiego i dość pozytywnego obrazu, jaki stwarza, trzeba jednak uczciwie przyznać, że pewne ograniczenia czysto bokserskie, wynikające pewnie w dużej mierze z tego, że stosunkowo późno wziął się za boks, mogą być w takich walkach jak ta ze Stevensem przeszkodą nie do przejścia. Pewność można jednak mieć co do tego, że Przemkowi nie zabraknie chęci do walki i  tutaj widziałbym jakieś szanse – że upór Majewskiego zacznie być dla Amerykanina deprymujący i łatwy powrót wcale nie okaże się taki łatwy. Tutaj wszelkie analizy nie mają większego sensu, po prostu trzeba unikać tego, co niebezpieczne i atakować tym, co niepozorne.