ŁAPIN: SZPILKA UWIELBIA WYZWANIA

Redakcja, Przegląd Sportowy

2014-01-22

To jego rad będzie słuchał Artur Szpilka (16-0, 12 KO) w sobotnim starciu z Bryantem Jenningsem (17-0, 9 KO). W rozmowie z Przemkiem Osiakiem z "Przeglądu Sportowego" trener Fiodor Łapin opowiada o swoim podopiecznym – potwierdza fakty i obala mity.

Przemysław Osiak: Dlaczego Artur Szpilka pokona Bryanta Jenningsa?
Fiodor Łapin:
Nigdy nie odpowiadam na tak postawione pytania – z szacunku do przeciwnika, sportu i przede wszystkim do boksu. Wystarczy, że powiem, iż dobrze znamy atuty Artura i jego braki, podobnie jak atuty oraz słabości Jenningsa. O to nikt nie musi się martwić.

Czy przed sobotnią walką w Nowym Jorku pański podopieczny jest lepszym pięściarzem niż w sierpniu ubiegłego roku, kiedy przystępował do rewanżu z Mikiem Mollo?
Fiodor Łapin:
Sądzę, że tak. Co poprawił? Na pewno nauczył się paru nowych rzeczy, lecz teraz nie chciałbym tego zdradzać. Różnica mogłaby być widoczna na tle Mollo, lecz na Artura czeka zupełnie inny przeciwnik, inny może być scenariusz walki. Ważne, że staje się coraz dojrzalszym człowiekiem. A on potrzebuje dojrzałości i chłodniejszej głowy, aby zastosować w swoim boksie nowe elementy, które staramy się wprowadzać.

Szpilka chyba nie należy do zawodników, którym zaczną drżeć łydki tuż przed najważniejszą próbą?
Fiodor Łapin:
Walka z Jenningsem może się różnie ułożyć, ale ten chłopak na pewno nie pęknie. Do tej pory zauważyłem, że im większa presja i oczekiwania, tym Artur był lepszy. Zgoda, nigdy wcześniej nie spotkał się ani z tak wymagającym rywalem, ani z taką otoczką – mam na myśli m.in. transmisję w HBO – ale śmiem twierdzić, że to, co innych nierzadko dołuje i gasi, jego nakręca. W pozytywnym sensie. On do takiej walki dążył, marzył o niej, a w myślach na pewno już niejeden raz ją rozgrywał.

Przed wami otwarty trening, konferencja prasowa, ważenie. Artur spotka się z rywalem...
Fiodor Łapin:
W takich wydarzeniach bierzemy udział od dłuższego czasu i nie sądzę, żeby cokolwiek Artura zdziwiło lub zdeprymowało. Pyta pan o otoczkę. O treść, którą pokazują media. Arturowi ktoś przystawia mikrofon do ust, ustawia kamerę przed oczami i wrażenia oglądających mogą być różne. A później? W mojej obecności Artur nie skacze, nie opowiada głupot, które czasami można usłyszeć od niego w wywiadach. Przychodzi czas na normalną, fachową robotę. Nie rozmawiamy o tym, że wszystkich pokona, że nikogo się nie boi i tak dalej. Skupiamy się na taktyce, sposobie spędzania czasu przed walką, pilnowaniu najdrobniejszych szczegółów. W tym nie ma żadnej sensacji.

Bryant Jennings uchodzi za jedną z nadziei amerykańskiej wagi ciężkiej. Czy słusznie? Rzeczywiście reprezentuje podobny poziom, co jego rodak Deontay Wilder lub Kubańczyk Mike Perez, notabene przymierzany do boju ze zwycięzcą walki Jennings – Szpilka?
Fiodor Łapin:
Traktuję Jenningsa jako zawodnika przynajmniej z tej samej półki. Wilder wyglądał dobrze w ataku na tle słabszych pięściarzy, z którymi do tej pory walczył. Przypuszczam jednak, że obrona stoi u niego na niskim poziomie, co zresztą potwierdza dobór przeciwników. Z kolei Perez pokazał prawdziwe oblicze w sobotniej walce z Carlosem Takamem. Czy były tam jakieś cuda w jego wykonaniu? Nie. Żaden szał. Wśród zawodników walczących w USA Jennings na pewno zasługuje na miejsce w czołówce.

Nie ukrywacie, że przygotowania do walki z Jenningsem były najcięższymi w karierze Artura. Okazały się również najlepszymi?
Fiodor Łapin:
Właśnie to chciałem powiedzieć. Przygotowania nigdy nie bywają łatwe, a dlaczego tym razem były najlepsze? Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, obyło się bez kontuzji, Artur czuje się dobrze. Na sparingi z Kevinem Johnsonem i Fresem Oquendo też nie mamy prawa narzekać.

A wydarzenia z ubiegłego tygodnia? Lądowanie w Chicago, powrót do Polski, zamieszanie z dokumentami, ambasada, dziennikarze, drugi lot do Stanów w piątek?
Fiodor Łapin:
Na sobotnim treningu Artur wyglądał obiecująco. W poniedziałek nieco inaczej – absolutnie nie mówię, że źle – ale trzeci dzień po zmianie strefy czasowej z reguły jest nieco słabszy. Jak każdy trener, wszystko chciałbym zrobić najlepiej jak to tylko możliwe, ale z doświadczenia wiem, że spoglądanie wstecz nie ma najmniejszego sensu. Na nic nie narzekamy, nie zawracamy sobie głowy ubiegłym tygodniem. Został tylko Jennings i sobotnia walka. Tych problemów nie było. Koniec.

Cały wywiad przeczytasz na stronie "Przeglądu Sportowego" >>>