ZAPOMNIANA BITWA: PRINCE NASEEM HAMED vs KEVIN KELLEY

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2014-01-11

Kogoś takiego jak "Prince" Naseem Hamed (36-1, 31 KO) nie trzeba chyba przedstawiać żadnemu z fanów boksu zawodowego. Ten niezwykły showman porywał tłumy, a jego nieprawdopodobny refleks, ogromny talent i widowiskowy styl walki przez lata zadziwiał wszystkich ekspertów. Jedna z najlepszych walk, jakie sprezentował nam popularny mieszkaniec Sheffield miała miejsce 19 grudnia 1997 roku w nowojorskiej hali Madison Square Garden. Była to zarazem pierwsza wizyta brytyjskiego "Księcia" w Ameryce, który przyleciał tu specjalnie wynajętym na tę okazję Concordem, jako mistrz świata wagi piórkowej federacji WBO. Na pretendenta wybrano mu twardego chłopaka z Brooklynu Kevina Kelley’ego (60-10-2, 39 KO), z którym jednak Hamed miał sobie łatwo poradzić. Tymczasem okazało się, że noszący nie bez powodu przydomek "Błyskawica z Flashing" pretendent, o mały włos nie sprawiłby wówczas sensacji. O jakości tego czterorundowego pojedynku niech świadczy fakt, że magazyn The Ring wybrał go najlepszą walką roku 1997.

Urodzony 12 lutego 1974 roku Naseem był dzieckiem jemeńskich emigrantów, którzy przerażeni skalą przemocy w brytyjskich szkołach zapisali swojego syna w wieku 7 lat na zajęcia bokserskie. Mieli nadzieję, że dzięki temu będzie potrafił się obronić przed powszechnymi w tamtych czasach szykanami wobec takich jak on przybyszów. Szybko okazało się, że Naseem zakochał się w boksie i z wzajemnością. Na zawodowstwo przeszedł w 1992 roku, a już dwa lata później został mistrzem Europy wagi koguciej. W 1995 wywalczył tytuł mistrza świata WBO dywizji piórkowej i to właśnie z tym pasem, mając na koncie 28 zwycięstw, w tym 26 przed czasem i zero porażek, ruszył w 1997 roku przez Atlantyk na podbój Eldorado.

Walczący tak jak Hamed z odwrotnej pozycji Kelley miał być dla Brytyjczyka tylko tłem. Czarnoskóry zawodnik mimo sporego doświadczenia i siły ciosu, przez większość kibiców i ekspertów był skazywany na pożarcie. Przecież "Książę" był już wielką gwiazdą i robił ze swoimi rywalami w ringu co chciał. Jednak nie od dzisiaj wiadomo, że zbytnia pewność siebie może zgubić każdego.

Pojedynek rozpoczął się ze sporym opóźnieniem za sprawą mistrza WBO, który wchodził do ringu straszliwie długo, do znudzenia tańcząc i tym samym prowokując oczekującego pretendenta. Gdy w końcu "Prince" wykonał swój słynny przeskok przez liny i stanął oko w oko z Amerykaninem, ten wściekły o mały włos nie rzucił się na niego, jednak szybko ich rozdzielono.

Pierwsza runda dwóch mańkutów rozpoczęła się od kilku celnych ciosów Naseema, jednak to Kevin pierwszy postraszył czempiona świetnym lewym prostym. Odczuwszy to uderzenie, "Prince" ruszył do ataku chcąc zatrzeć złe wrażenie, ale był już znacznie ostrożniejszy. Jednakże chwilę później idol wielotysięcznej widowni ponownie ulokował na szczęce niepokonanego mistrza kolejną bombę, tym razem z prawej ręki i oto faworyzowany Hamed padł na deski! Brytyjczyk błyskawicznie stanął na nogi, ale od tej chwili jasnym stało się, że idol publiczności może tego wieczoru sprawić na swoim podwórku wielką niespodziankę.

W drugiej odsłonie "Błyskawica z Flushing" nie zwalniała tempa i co chwilę celnie trafiała Brytyjczyka systematycznie zdobywając punktową przewagę. W końcu, mając mistrza przy linach, ponownie ustrzelił podopiecznego Franka Warrena mocarnym ciosem w podbródek, poprawił znowu i gwiazdor z wysp był liczony po raz drugi tej nocy! Gdy jednak sędzia ringowy Benjy Esteves Jr doliczył do ośmiu, rozdrażniony właściciel pasa WBO skoczył do przodu jak tygrys. Tym razem role się odwróciły i to Naseem zamroczył rywala, jednak dzięki linom ten nie padł na matę. Mistrz jednak nie odpuszczał i po kolejnym potężnym prawym sierpowym w końcu pod Amerykaninem ugięły się nogi. Liczenie trwało tylko do czterech i zaraz potem ranny Kelley przypuścił ofensywę, jednak "Książę" w swoim stylu unikał ataków i z opuszczonymi rękami drwił z przeciwnika. Schodzący na przerwę Kevin był już nieco porozbijany, ale wciąż wierzył, że zdoła jeszcze ukarać pewnego siebie pyszałka.

Na to jednak Hamed już mu nie pozwolił, odzyskując w starciu numer trzy pełną kontrolę za pomocą precyzyjnych prostych i sierpowych. Ostatnia, czwarta runda, była już wykonaniem wyroku na ambitnym, ale gorszym jednak od mistrza pretendencie. Na samym początku Brytyjczyk zafundował Kelley'emu kolejny nokdaun, po którym "Błyskawica" zdołała się jeszcze pozbierać. Minutę przed końcem tego starcia straszliwy lewy sierp zakończył jednak na dobre tę konfrontację, grzebiąc marzenia pretendenta o mistrzostwie na dobre. Kevin z zamkniętymi oczami runął na deski i chociaż próbował jeszcze wstawać, to jednak na szczęście nie dopuszczono go do dalszej walki.

Po tym świetnym widowisku "Prince", którego gwiazda błyszczała w najlepsze stoczył jeszcze sześć udanych obron. Jednak i jego panowanie dobiegło w końcu kresu. W kwietniu 2001 roku zdetronizował go meksykański wojownik Marco Antonio Barrera (67-7, 44 KO). Wkrótce potem Hamed zawiesił rękawice na kołku.