MOSLEY NIE SPIESZY SIĘ Z DECYZJĄ

Leszek Dudek, Informacja własna

2013-11-27

Kilka godzin temu na gali w Sydney 42-letni Shane Mosley (47-9-1, 39 KO) poniósł pierwszą w karierze porażkę przed czasem. "Słodki" został poddany przed siódmą rundą z powodu kontuzji pleców. Do tego czasu dobrze dysponowany i zdecydowanie większy Anthony Mundine (45-5, 27 KO) zdążył sobie wyrobić przewagę na kartach punktowych.

Widzieliśmy dziś w ringu najgorszą w karierze wersję Mosleya. To jasny znak, że Amerykanin boksuje za długo, ale trudno mu się dziwić, bo wizyty w Australii pozwoliły mu zarobić łącznie 1,3 miliona dolarów. Shane na pewno musi przemyśleć swoją przyszłość w sporcie, ale tuż po ogłoszeniu wyniku nie chciał niczego deklarować i oświadczył, że decyzję podejmie po powrocie do Stanów Zjednoczonych.

- Co się stało, to się nie odstanie. Pojadę do domu, obejrzę taśmę z nagraniem, wyciągnę wnioski. Do tego czasu nie podejmę żadnej decyzji - powiedział legendarny mistrz świata trzech kategorii, pewny członek Holu Sław Boksu. Mosley przegrał cztery z ostatnich sześciu walk.

Mundine, który tym zwycięstwem odbudował się po porażce w rewanżowym pojedynku z Danielem Geale'em, chylił czoła przed Mosleyem.

- Byłem w doskonałej formie, ale współczuję Shane'owi. To zwycięzca. Ten facet nie poddaje się tak po prostu. To jeden z najlepszych zawodników, jacy kiedykolwiek żyli. TOP 5 tego tysiąclecia - ocenił wzruszony "The Man", który przed walką otwarcie mówił, że porażka oznacza koniec marzeń o potyczce z Mayweatherem. Pokonanie podstarzałego Mosleya oczywiście nie gwaratuje wielkiego skoku na kasę, ale przedłuża nadzieje Tony'ego.