WIELKA WOJNA HERNANDEZA Z ALEKSIEJEWEM NA KORZYŚĆ KUBAŃCZYKA

Redakcja, Informacja własna

2013-11-24

Po fantastycznym spektaklu Yoan Pablo Hernandez (28-1, 14 KO) znokautował Aleksandra Aleksiejewa (24-3-1, 20 KO), broniąc tym samym już po raz trzeci tytuł mistrza świata federacji IBF kategorii cruiser. Ale łatwo nie było, a wręcz było bardzo ciężko...

Od samego początku obaj zawodnicy stanęli na środku ringu i krótkimi spięciami próbowali przełamać się nawzajem. Końcówkę pierwszej rundy zaakcentował mocnym lewym sierpowym champion, zaś na początku drugiej poprawił lewym podbródkowym. Poczuł się zbyt pewnie i nadział na mocny lewy krzyżowy pretendenta. Rosjanin zyskał nieznaczną przewagę, lecz na pięć sekund przed końcem Hernandez posłał go na deski obszernym lewym sierpowym. Na ratunek przyszedł gong.

Nieoczekiwanie od początku trzeciego starcia Aleksiejew postawił na ostry pressing i wszystko się wyrównało. W czwartym przez niemal trzy minuty przewagę zyskał challenger, rozcinając nawet obrońcy tytułu  łuk brwiowy, lecz Hernandez w samej końcówce akcją lewy-prawy sierp znów wstrząsnął przeciwnikiem, który musiał się ratować klinczem. Niemal kopia w rundzie piątej...

Aleksander przeważał, zamęczał Yoana, bił na zmianę na górę i dół i gdy wydawało się, że przełamuje mistrza, ten 40 sekund przed końcem sieknął lewym sierpowym. Rosjanin z trudem powstał na osiem, a z jeszcze większym trudem doszedł do narożnika po gongu. W pierwszej minucie kolejnej partii Aleksiejew jeszcze poczynał sobie trochę bojaźliwie, dochodząc do siebie po mocnych bombach, lecz drugą połowę zdominował lekkim, natomiast bardzo precyzyjnym i często bitym prawym prostym.

Kubańczyk ostro zaczął siódmą rundę. Tym razem role się odwróciły. On atakował, tylko że w końcówce lewy sierpowy Aleksiejewa o mały włos nie skończył się liczeniem. Yoan przeżywał kryzys, a z tarapatów wyciągnął go gong. Wszystko zmieniało się niczym w kalejdoskopie. W ósmym starciu szalone tempo już trochę spadło. Obaj wielcy wojownicy byli już skrajnie wyczerpani i trochę odpoczywali, zaś o zwycięstwie miała już chyba zdecydować większa determinacja jednego z nich. Wydawało się, że więcej sił zachował Aleksiejew, natomiast silniejszy fizycznie Hernandez spychany do odwrotu stawiał na dwa-trzy krótkie zrywy, gdy bił kilkoma ciosami niczym klubowy kolega, Marco Huck. I tak trwało to do połowy dziesiątego starcia. Krańcowo wyczerpany Hernandez wystrzelił tym razem prawym sierpowym w okolice ucha pretendenta, ten padł ciężko na matę i sędzia ringowy bez zbędnego liczenia przerwał pojedynek, ogłaszając zwycięstwo championa przez nokaut!