JANIK PRZEGRAŁ PO ŚWIETNEJ WALCE!

Redakcja, Informacja własna

2013-11-03

Skazywany przez niektórych na pożarcie Łukasz Janik (26-2, 14 KO) rzeczywiście przegrał z Olą Afolabim (20-3-4, 9 KO), ale sprawił dwukrotnemu mistrzowi świata federacji WBO w wersji tymczasowej naprawdę sporo trudu. Stawką potyczki był wakujący tytuł mistrzowski mniej prestiżowej federacji IBO kategorii junior ciężkiej.

Obaj panowie rozpoczęli walkę w wysokim tempie - bili klasycznym lewym prostym, lecz aktywniejszy pozostawał pięściarz z Jeleniej Góry. Starał się bić na dół, po czym polował lewym sierpowym na górę. Rundę zakończył ładnym prawym krzyżowym na szczękę rywala. W drugiej odsłonie dała o sobie znać doskonała defensywa Afolabiego, który balansem tułowia unikał większości ciosów Łukasza. Sam jednak w ataku robił mało i samą aktywnością Polak chyba znów dopisał mały punkt na swoje konto. W przerwie były champion usłyszał wskazówkę, by bić po dole i rzeczywiście skoncentrował się na tułowiu Janika. Zwiększył tempo i zyskał minimalną przewagę, choć Łukasz znów zaakcentował końcówkę niezbyt mocnym, ale celnym prawym.

Afolabi z animuszem rozpoczął czwarte starcie. Łukasz podjął rękawice, więc Ola zmienił pomysł na walkę i po zwodzie konsekwentnie uderzał lewym hakiem w okolice wątroby. W samej końcówce trafił chyba mocno, bo Łukasz cofnął się i schował za gardą. Narzucający szalone tempo w pierwszych minutach Polak w piątej rundzie wyraźnie spuścił z tonu, oddając na moment pole do popisu rywalowi. W szóstej znów boksował intensywniej, jednak Afolabi "złapał luz" i amortyzował uderzenia naszego rodaka. Jednym z ciosów rozciął dodatkowo mocno lewy łuk brwiowy Łukasza. W narożniku trener Fiodor Łapin mówił o chwilowym kryzysie i motywował swojego podopiecznego. Janika motywować nie trzeba jednak było i choć naprawdę ciężko oddychał, podjął otwartą wymianę i znów kilka razy soczyście trafił. Niestety w trzeciej minucie zarysowała się znów przewaga Afolabiego.

Polak szybko się regenerował, dlatego po przerwie na początku ósmej rundy po raz kolejny dzielnie natarł na Anglika, który przez połowę starcia zamiast boksować starał się sprowokować Janika. Lepiej finiszował, w ostatnich sekundach znów zepchnął Polaka do obrony, ale w narożniku dostał polecenie by podkręcić tempo i poszukać nokautu. Ola na początku ostrzej zaatakował, lecz dzielnego Janika nie dał rady wykończyć. Ten przegrał wyraźnie ten fragment, ale i w samej końcówce zrewanżował się ładnym, długim prawym prostym.

W połowie dziesiątego starcia Afolabi trafił kombinacją lewy sierpowy-prawy krzyżowy, rozcinając Łukaszowi drugi łuk brwiowy - tym razem prawy.

"Zostało tylko sześć minut" - krzyczał w przerwie przed jedenastą odsłoną szkoleniowiec. Janika motywować nie trzeba było. Zaskoczył rywala nieoczekiwanie serią kilku ciosów przy linach, za co dostał owację widowni. Anglika też dopadł kryzys i już tak nie górował. Mało tego, Łukasz w samej końcówce jeszcze raz trafił mocno i prawdopodobnie po dłuższym okresie znów zapisał rundę na swoją korzyść. Do końca zostały ostatnie trzy minuty, więc po przerwie obaj zawodnicy włączyli piąty bieg. Słaniali się na nogach ze zmęczenia, jednak w samej końcówce znów rozgorzała prawdziwa wojna na wyniszczenie. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali stosunkiem głosów dwa do remisu na korzyść Anglika - odpowiednio 114:114, 117:111 i 115:113. Janik przegrał, lecz pokazał się ze świetnej strony i na pewno zrobił sobie doskonałą reklamę za oceanem.