'LUCKY LOOK', CZYLI SZCZĘŚCIU TRZEBA POMÓC

Łukasz Famulski, Opracowanie własne

2013-10-31

Nieco ponad cztery lata temu podczas polskiego święta boksu, przy okazji walki Gołoty z Adamkiem, spotkali się na ringu Mateusz Masternak (30-1, 22 KO) i Łukasz Janik (26-1, 14 KO) – dwaj młodzi i obiecujący zawodnicy kategorii cruiserweight. Faworytem był Janik, walczący przez jakiś czas w grupie Sauerlanda, potem także w KnockOut Promotions, a co za tym idzie – pokazujący się w telewizji Polsat i znany już szerszej publiczności. Janik miał za sobą także lepszą karierę amatorską. Tymczasem niepokonany dotąd Masternak, nie będący nawet cichym faworytem, wyszedł i zaskoczył wszystkich już w pierwszej rundzie, kiedy to posłał Janika na deski, a następnie wygrywał rundę za rundą i w piątej odsłonie zakończył widowisko.

Od tamtego czasu Janik został niejako odesłany do kąta, a Masternak coraz bardziej rozwijał się pod okiem Andrzeja Gmitruka. W pewnym momencie Janik w hierarchii polskich cruiserów znalazł się dopiero na piątym miejscu, gdy przed Masternakiem otwierały się (i wciąż otwierają) nowe możliwości. Niewątpliwie jednak ostatnia walka w Moskwie wiele rzeczy skomplikowała i wyciągnęła na światło dzienne kilka spraw pozaringowych.

Teraz historia znowu może się odwrócić, co nie oznacza, że tak już się stało. Przed Janikiem życiowa szansa i dobrze by było, gdyby ją wykorzystał. Walka w takim miejscu jak Madison Square Garden to wydarzenie bez precedensu, w dodatku rywal jest z najwyższej półki i dużo lepszy na ringu niż na papierze.

Ważne też, by miejsce rywalizacji nie przyćmiło samej walki, choć trzeba przyznać, że długo czekaliśmy na to, by nasz rodak wszedł między liny w sercu Manhattanu. Z walką Polaka w MSG jest trochę tak jak z walką Roya Jonesa z Pawłem Głażewskim. Wszyscy chcieli walki Jones – Michalczewski, lecz nigdy do niej nie doszło, potem mówiło się o tym, że z Królem może zmierzyć się Adamek… i też nic. W końcu, kiedy Roy nie był już tym pięściarzem co kiedyś, mówiło się, że jest szansa na walkę z Włodarczykiem, ale Amerykanin był już tak porozbijany i wciąż zbyt drogi, że chyba nie było sensu. Wreszcie było już pewne, że dojdzie do "starcia tytanów": Jones Jr – Dawid Kostecki, tymczasem doszło do walki z Polakiem… Pawłem Głażewskim. I wtedy niektórzy pytali, kto to jest Paweł Głażewski? W przypadku Janika, walka na Manhattanie też może być dla niego wielkim prezentem. Jedzie do miejsca, w którym kiedyś Andrzej Gołota przestawiał Riddicka Bowe’a i ma szansę z przytupem wejść do ścisłej światowej czołówki w swojej wadze, odbudowując jednocześnie pozycję w Polsce.

Patrząc na nastawienie samego zawodnika, możemy być chyba pełni nadziei, bo widać, że ma on jakiś plan, jest przekonany, że go zrealizuje i co ważne – nie mówi, że jedzie "powalczyć". (Jak można zauważyć, Polscy bokserzy, walczący na wyjazdach, dzielą się właśnie na tych, którzy jadą i chcą wygrać i na tych, którzy jadą "powalczyć"). Janik ma wszystko, żeby pokonać Afolabiego, ale trzeba przyznać uczciwie, że nieco leniwy Anglik jest bardzo trudnym zawodnikiem. Bardzo często ustawia się bokiem, dlatego kluczem może być skracanie dystansu. Decydującymi okaże się też zapewne  wiele innych elementów, które u Polaka muszą zagrać.

"Lucky Look" w przypadku zwycięstwa znowu będzie krok przed Masternakiem i historia zatoczy koło. Masternak jest jednak w o tyle lepszej sytuacji, że jego porażka z Drozdem to tylko bolesna wpadka, gdyż wciąż ma za sobą silną grupę. Dla Janika porażka z Afolabim może być początkiem końca. Na razie szczęście nie opuściło Łukasza Janika i wreszcie dostał on swoją walkę życia. Teraz musi tylko wyjść na ring i pokazać się światu z jak najlepszej strony.